Reklama

Stałam przy półce z serum do twarzy, gdy kątem oka zauważyłam dwie dziewczyny – może 12, góra 13 lat. Śmiały się, przeglądały paletki i próbowały wszystkiego, co tylko dało się otworzyć. W pewnej chwili jedna z nich zrzuciła krem w szklanym słoiczku.

„To nie nasza sprawa” – scena, której nie zapomnę

Rozległ się trzask, kawałki szkła rozsypały się po podłodze, a biały krem rozlał się jak mleko. Zamarłam, czekając, że któraś zareaguje. Ale one… po prostu odeszły. Bez spojrzenia w tył, bez słowa „przepraszam”, bez próby pomocy w sprzątaniu.

Pracownica sklepu westchnęła i zaczęła sprzątać. Nikt nie zwrócił dziewczynom uwagi, chociaż widziałam, że ludzie zerkali z niedowierzaniem. Pomyślałam: czy one tak samo zachowują się w domu? Czy odkładają talerz po obiedzie, czy czekają, aż ktoś za nie to zrobi?

Pokolenie, które nie zna słowa „przepraszam”?

Zastanawiam się często, gdzie w tym wszystkim my – rodzice. Bo przecież nie chodzi o ten jeden krem, o bałagan w sklepie czy o brak manier. Chodzi o to, że coraz częściej widzę młodych ludzi, którzy nie czują odpowiedzialności za nic. Ani za słowa, ani za czyny. Wszystko „samo się zrobi”, „ktoś posprząta”, „to nie moja sprawa”.

Nie chcę generalizować – są cudowne, empatyczne nastolatki, które pomagają starszym osobom, angażują się społecznie, potrafią współczuć. Ale coraz częściej spotykam się z postawą: „mam prawo, ale nie mam obowiązku”. To pokolenie, które wychowało się w świecie, gdzie wszystko jest „dla nich”, dostępne natychmiast, bez wysiłku i bez konsekwencji.

Pamiętam, że kiedy byłam w ich wieku, największym wstydem byłoby nie przeprosić. Rodzice nauczyli mnie, że jeśli coś zepsuję, to muszę się przyznać. Dziś mam wrażenie, że wielu rodziców boi się wymagać. Boją się, że dziecko się obrazi, że powie „nienawidzę cię” albo że ich wymagania je skrzywdzą.

Do tego dochodzi też nasz własny przykład: dzieci obserwują nas cały czas. Jeśli widzą, że mama przewraca oczami na kasjerkę, a tata klnie w korku – trudno im potem wymagać delikatności. Wychowujemy nie słowami, tylko codziennymi drobiazgami. Tym, jak mówimy do ekspedientki, jak reagujemy, gdy coś się nie uda, jak traktujemy innych ludzi.

nastoletnie dziewczynki
Dzieci często nie rozumieją, że ich zachowanie może zranić innych, fot. AdobeStock/velirina

Jak wychować empatyczne dziecko – kilka prostych zasad

Nie ma gotowej recepty, ale z własnego doświadczenia wiem, że kilka rzeczy naprawdę działa.

  • Po pierwsze – rozmawiajmy o emocjach. Dzieci często nie rozumieją, że ich zachowanie może zranić innych. Warto zapytać: „Jak byś się czuł, gdyby ktoś tak potraktował ciebie?”.
  • Po drugie – pozwólmy im ponosić konsekwencje. Jeśli coś zniszczą, nie wyręczajmy ich natychmiast. Niech same przeproszą, pomogą posprzątać, odłożą swoje pieniądze na naprawę. To uczy odpowiedzialności bardziej niż tysiąc kazań.
  • I wreszcie – bądźmy przykładem. Jeśli chcemy wychować uprzejme, empatyczne dzieci, sami musimy tacy być. Niech widzą, że rodzic potrafi przeprosić, że dziękuje i że nie traktuje innych z góry. Dzieci nie potrzebują ideałów. Potrzebują ludzi, którzy przyznają się do błędów i próbują je naprawić.

Czasem myślę, że ta scena z Sephory była tylko symbolem czegoś większego. Pokolenia, które ma dostęp do wszystkiego, ale coraz mniej kontaktu z drugim człowiekiem. Może to my – rodzice – powinniśmy na chwilę odłożyć telefony i spojrzeć im w oczy. Bo jeśli my ich nie nauczymy przepraszać, to świat zrobi to za nas. I to w dużo mniej delikatny sposób.

Zobacz też: Dodatek 1000 zł na dziecko coraz bliżej. Ta 1 grupa rodziców nic nie dostanie

Reklama
Reklama
Reklama