Wysłałam córkę na obóz i to był błąd. Wystarczył 1 telefon od Amelki i pędziłam po nią nad morze
W redakcyjnej skrzynce regularnie pojawiają się historie, które chwytają za serce. Ten list nadszedł od mamy 9-letniej Amelki, która – jak sama pisze – „chciała dobrze, ale wyszło jak zwykle”. Zdecydowała się na sportowy obóz nad morzem, a skończyło się na gorzkiej lekcji i nocnej podróży po córkę.

Zamiast radości – łzy i wyrzuty sumienia
To miały być pierwsze samodzielne wakacje Amelki. Mama, jak większość rodziców, długo analizowała oferty. Szukała czegoś zorganizowanego, z opieką, ruchem i bez telefonów. „Nie chciałam, żeby siedziała z nosem w tablecie. Zależało mi, żeby miała kontakt z rówieśnikami i trochę się poruszała” – pisze w liście.
Wybór padł na sportowy obóz nad morzem. Poranna gimnastyka, zajęcia na plaży, gra w piłkę, pływanie – wszystko wyglądało idealnie. Amelka nie protestowała. Trochę się bała, ale była ciekawa, podekscytowana.
Po trzech dniach zadzwonił telefon. „Mamo, ja nie dam rady. Wstajemy o 7 rano, codziennie. Nie mogę się wyspać. Trenerzy krzyczą, że sportowcy nie śpią do południa. Nie chcę tu być” – płakała w słuchawkę.
Mama przyznaje, że jej serce wtedy pękło. „Słyszałam ten szloch i wiedziałam jedno: nie jutro, ja jadę dziś. Nieważne, że noc, że 500 kilometrów. Moje dziecko mnie potrzebuje”.
Rodzicielski dylemat – wychowanie czy ukojenie?
Wiele osób mogłoby powiedzieć: przesada. Przecież na obozie musi być dyscyplina. Dziecko nie może rządzić. Ale ta mama zadaje ważne pytanie: czy naprawdę trzeba uczyć dziecko wytrzymałości poprzez brak snu i płacz w poduszkę?
„Amelka jest wrażliwa, trochę introwertyczna. Nie potrzebuje ostrego reżimu, tylko zrozumienia. A ja jako matka zawiodłam, bo nie zauważyłam, że to nie jest obóz dla niej” – pisze.
W liście pojawia się też wątek rozmowy z trenerami. „Powiedzieli, że budzenie o 7 to standard i że dzieci muszą się przyzwyczaić. Ale ja widziałam, jak wyglądała moja córka – blada, z podkrążonymi oczami. To nie było dziecko wypoczywające nad morzem. To było dziecko zmęczone psychicznie i fizycznie”.
Czego nauczyła się mama Amelki?
Po powrocie do domu Amelka przespała 12 godzin bez przerwy. Rano wstała, uśmiechnęła się i powiedziała tylko: „Dobrze, że już jestem z tobą”.
Mama napisała ten list nie po to, żeby oskarżać organizatorów. Chciała podzielić się doświadczeniem, które – jak sama pisze – „może komuś otworzy oczy”.
„Nie każde dziecko nadaje się na każdy obóz. Nawet jeśli program wygląda pięknie na papierze, warto zapytać o szczegóły. Czy pobudki są obowiązkowe? Czy dziecko może się wyspać? Czy będzie miało prawo powiedzieć, że coś jest za trudne? Bo w tym wszystkim chodzi przecież o radość, nie o hart ducha kosztem łez”.
Na koniec dodaje jeszcze jedno zdanie, które chyba zostanie z nami na długo: „Wolę usłyszeć, że jestem nadopiekuńcza, niż po raz drugi odebrać taki telefon”.