Zabrałam 7-latka na grzyby. Gdy schylił się nad borowikiem, zrozumiałam – to stracone pokolenie
Do redakcji napisała mama, która chciała pokazać synowi urok grzybobrania. Szybko jednak przekonała się, że współczesne dzieci w lesie szukają… nie grzybów, a zasięgu.

„Marzyłam o wspólnej wyprawie”
Napisała do nas pani Marzena, a jej list zaczynał się od ciepłych wspomnień. „Kiedy byłam dzieckiem, chodzenie na grzyby było dla mnie największą przygodą. Tata uczył mnie, które kapelusze zostawiać, a które warto wrzucić do koszyka. Chciałam, żeby mój syn też tego doświadczył” – napisała kobieta.
Wzięła więc swojego 7-letniego chłopca do pobliskiego lasu. Liczyła, że pokaże mu, jak wygląda prawdziwe grzybobranie: ciche, skupione, pełne rozmów o przyrodzie i obserwacji ptaków. Jednak jej plany szybko się rozsypały.
Telefon ważniejszy niż przyroda
„Ku mojemu zdziwieniu zaraz po wejściu między sosny syn wyciągnął telefon. Myślałam, że chce zrobić zdjęcie albo zadzwonić do taty. A on uruchomił aplikację do rozpoznawania grzybów” – wspominała matka.
Chłopiec, zamiast pytać o kształt trzonu, kolor blaszek czy zapach, za każdym razem przykładał obiektyw do znalezionego grzyba. „Znalazł borowika. Zamiast krzyknąć do mnie: „mamo, to ten najlepszy!”, usiadł na pniu i zaczął go skanować telefonem. Poczułam rozczarowanie. Nie po to zabierałam go do lasu” – napisała w liście.
Dla matki las miał być miejscem nauki i bliskości. „Chciałam mu pokazać mech, tropy zwierząt, opowiedzieć, jak pachnie las po deszczu. On patrzył w ekran, jakby bez telefonu nie wiedział, gdzie jest” – dodała.
„To stracone pokolenie?”
Autorka listu nie kryła goryczy. „Zrozumiałam wtedy, że moje dziecko nie potrafi cieszyć się chwilą. Wszystko musi zweryfikować aplikacja. Nie ufa sobie, tylko technologii. Martwi mnie to, bo chciałam wychować go na samodzielnego człowieka, który zna przyrodę i nie boi się zaufać własnym oczom” – pisała.
W zakończeniu swojej wiadomości postawiła pytanie, które wielu rodziców dziś zadaje: „Czy nasze dzieci to stracone pokolenie? Czy nie potrafią już żyć bez ekranów, nawet w lesie?”.
To historia, która porusza. Pokazuje, jak technologia – choć pomocna – potrafi odebrać prostą radość z kontaktu z naturą. Dla jednych aplikacja do rozpoznawania grzybów to ułatwienie, dla innych symbol zmieniającego się świata, w którym dzieci coraz trudniej uczą się samodzielności.
Marzena
Chcesz skomentować albo opisać własną historię? Napisz do nas na adres: redakcja@mamotoja.pl. Czekamy na Twoją opinię.
Zobacz też: Zabrałam dwójkę dzieci na grzyby. Po godzinie wyłam do telefonu i wzywałam policję