„Zjedz jeszcze kawałek”. Jedno zdanie, które w święta psuje dziecku relację z jedzeniem
W święta dzieci rzadziej słuchają swojego ciała, a częściej cudzych komentarzy. I to właśnie wtedy, przy stole pełnym jedzenia i „dobrych intencji”, najłatwiej niepostrzeżenie popsuć ich relację z jedzeniem.

Piszę to jako dziennikarka z ponad dwudziestoletnim doświadczeniem i jako mama, która niejedne święta spędziła przy stole, słysząc te same zdania: „zjedz jeszcze kawałek”, „no przecież nic nie zjadłeś”, „jak to nie smakuje?”, „babci będzie przykro”. Kiedyś traktowałam je jak niewinne tło świątecznej atmosfery. Dziś widzę, że to właśnie te drobne komunikaty mają ogromną siłę. Zwłaszcza wobec dzieci.
Święta są momentem, w którym jedzenie przestaje być tylko jedzeniem. Staje się komunikatem, obowiązkiem, sprawdzianem, a czasem polem walki.
Świąteczny stół to nie tylko barszcz i pierogi
Na co dzień coraz więcej rodziców uczy się ufać sygnałom płynącym z ciała dziecka. Akceptujemy, że raz zje mało, innym razem więcej. Wiemy, że apetyt zależy od emocji, zmęczenia, tempa dnia. Ale w święta ta wiedza często gdzieś znika.
Pojawia się stół uginający się od potraw, presja tradycji i poczucie, że teraz trzeba. Trzeba spróbować wszystkiego. Trzeba zjeść, bo „to specjalne”. Trzeba, bo ktoś się napracował.
Dziecko w tej układance bardzo szybko uczy się jednego: jego odczucia są mniej ważne niż oczekiwania dorosłych.
„Zjedz jeszcze kawałek”, czyli kiedy dziecko przestaje ufać sobie
To zdanie pada zwykle z troską. Z miłości. Z chęci zadbania. A jednak jego przekaz jest prosty: nie wiesz, kiedy jesteś najedzony.
Kiedy powtarzamy je regularnie, dziecko zaczyna ignorować sygnały sytości. Je „bo trzeba”, „bo wypada”, „bo ktoś patrzy”. Z czasem traci kontakt z własnym ciałem, a jedzenie przestaje być odpowiedzią na głód, a zaczyna być reakcją na emocje i presję.
Nie dzieje się to od jednych świąt. Ale święta są momentem, w którym te mechanizmy szczególnie się wzmacniają.
Jedzenie jako waluta emocjonalna
W wielu domach świąteczne jedzenie niesie ze sobą dodatkowy ładunek:
– zjedz, bo babcia się starała
– jak nie zjesz, będzie mi przykro
– no zobacz, wszyscy jedzą, tylko ty nie
Dziecko bardzo szybko uczy się, że jedzenie reguluje emocje innych. Że odmowa może zranić, zezłościć albo zawstydzić. I że czasem lepiej zjeść ponad swoje potrzeby, niż narazić się na czyjś zawód.
To jeden z tych momentów, w których przy stole rodzą się przyszłe problemy z poczuciem winy, jedzeniem „na pocieszenie” i trudnością w stawianiu granic.
Święta, czyli chaos zamiast rutyny
Nie bez znaczenia jest też świąteczna dezorganizacja. Inne godziny posiłków, słodycze dostępne bez ograniczeń, podjadanie „między jednym a drugim”, brak ruchu, nadmiar bodźców.
Dla dorosłych to chwilowy wyjątek. Dla dzieci – często przeciążenie. Ich układ nerwowy nie zawsze nadąża, a jedzenie bywa wtedy jedynym regulatorem emocji albo przeciwnie – czymś, na co zupełnie nie mają przestrzeni.
Kiedy w takim stanie słyszą jeszcze komentarze dotyczące ilości, tempa czy wyboru jedzenia, napięcie tylko rośnie.
Co zamiast „zjedz jeszcze kawałek”?
Nie chodzi o to, by święta zamienić w wykład o intuicyjnym jedzeniu. Chodzi o drobne zmiany w języku i nastawieniu.
Zamiast:
– zjedz jeszcze kawałek
możemy powiedzieć:
– jeśli jesteś głodny, jedz; jeśli nie, możesz skończyć
Zamiast:
– spróbuj, bo wypada
lepiej:
– możesz spróbować, jeśli masz ochotę
To nie jest brak szacunku do tradycji. To szacunek do dziecka.
Święta też mogą być neutralne
Najważniejsze, co możemy dać dzieciom przy świątecznym stole, to spokój. Bez komentowania porcji. Bez oceniania wyborów. Bez zawstydzania.
Jedzenie nie musi być narzędziem wychowawczym ani emocjonalnym. Może pozostać tym, czym powinno być: źródłem energii, przyjemności i wspólnoty.
Święta i tak są dla dzieci wystarczająco intensywne. Jeśli choć przy stole pozwolimy im słuchać własnego ciała, zrobimy dla ich przyszłej relacji z jedzeniem więcej, niż nam się wydaje. I być może za kilka lat nie będą musiały uczyć się od nowa tego, co dziś możemy uszanować jednym prostym zdaniem: „Ty wiesz najlepiej, czy jesteś głodny”.