Zobaczyłam plan wycieczki i zamarłam. 1600 zł za coś takiego? Chyba do kieszeni nauczycielki
Do naszej redakcji napisała mama 12-letniej dziewczynki, uczennicy 6 klasy szkoły podstawowej. Kobieta nie kryje oburzenia po tym, jak zobaczyła plan wycieczki klasowej. Koszt – 1600 zł, a w programie, jak twierdzi, „nic, co by usprawiedliwiało taką cenę”.

Z jednej strony rodzice skarżą się na przeładowane plany wycieczek szkolnych. Z drugiej... że wycieczki kosztują krocie, a atrakcji jak na lekarstwo.
„1600 zł za dwa noclegi i spacer po mieście? Serio?”
„Kiedy córka przyniosła kartkę z planem wycieczki, myślałam, że źle przeczytałam. 1600 zł – za trzy dni, dwa noclegi i... spacer po starym mieście, muzeum i wjazd na punkt widokowy. Nawet obiady są ‘we własnym zakresie’. Za tę cenę mogłabym z mężem pojechać na weekend do hotelu ze spa. A tutaj mówimy o dziecięcej wycieczce szkolnej!” – pisze pani Anna.
„Zapytałam córkę, czy chociaż będzie jakaś atrakcja – park rozrywki, warsztaty, może teatr. Nic z tych rzeczy. ‘Mamo, jedziemy zobaczyć rynek i pomnik’, usłyszałam. I naprawdę zaczęłam się zastanawiać, na co idą te pieniądze. Gdzie ta kwota znika? Bo chyba nie w hotelu z czterema gwiazdkami”.
„Zamiast przygody – szkolny maraton po muzeach”
Rodzice coraz częściej narzekają, że szkolne wyjazdy są organizowane według szablonu. Te same miejsca, te same trasy, ten sam scenariusz – tylko ceny coraz wyższe.
„Nie chodzi o to, żeby dzieci miały codziennie aquapark i pizzę na kolację, ale chciałabym, żeby miały frajdę. Tymczasem większość wycieczek to maraton po muzeach i zabytkach, które dzieci zapominają, zanim wrócą do domu. A kiedy pytam córkę, co zapamiętała z poprzedniego wyjazdu, odpowiada: że bolały mnie nogi i było nudno”.
Wielu rodziców podziela frustrację pani Anny. Nie chodzi o to, by nauczyciele organizowali ekskluzywne wyprawy, ale o przejrzystość i sensowność planu. „Chcę wiedzieć, za co płacę. A jeśli 1600 zł to cena za trzy spacery i przejazd autokarem, to naprawdę coś jest nie tak”.
„Niech ktoś w końcu to przejrzy. Bo to nie są małe pieniądze”
Pani Anna przyznaje, że ma coraz większy żal do szkoły, że nie konsultuje takich rzeczy z rodzicami. „Kiedy zapytałam wychowawczynię, dlaczego wycieczka jest tak droga, usłyszałam, że ‘wszystko drożeje’. Ale to nie tłumaczy, dlaczego dzieci śpią w schronisku, a cena jak za hotel. Czasem naprawdę mam wrażenie, że ktoś z tego czerpie korzyści”.
Na koniec dodaje: „Nie chodzi o to, żeby się czepiać, ale 1600 zł to ogromna kwota dla wielu rodzin. I niech szkoły w końcu zrozumieją, że rodzice nie mają obowiązku finansować wyjazdów, które nie mają żadnej wartości. Dla mnie to zwykłe marnotrawstwo”.
Coraz więcej rodziców przyznaje, że rezygnuje z wycieczek, bo koszt przekracza zdrowy rozsądek. I trudno się dziwić – jeśli za cenę szkolnego wyjazdu można pojechać z dzieckiem nad morze, to coś w tym systemie naprawdę nie gra.
Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl
Zobacz także: Nauczyciele nie chcą już jeździć na wycieczki szkolne. „Nie jestem frajerką. Niech mi zapłacą”