1 gest wychowawczyni i poczułam ścisk w sercu. Przez cały rok jej się nie odwdzięczę
Na pierwszym zebraniu w szkole wychowawczyni pierwszaków zrobiła coś, czego niewielu nauczycieli się podejmuje. Jeden drobny gest sprawił, że wszelkie obawy zatroskanej matki nagle zniknęły.

Telefon od serca
Kiedy po wakacjach przyszła z córką na pierwsze zebranie w szkole, w głowie miała tysiąc pytań. Jak córka odnajdzie się w nowym środowisku? Czy będzie lubiła lekcje, czy nawiąże przyjaźnie? Strach przed nieznanym był jeszcze większy, bo to przecież pierwszy rok w zupełnie nowej rzeczywistości – nie tylko dla dziecka, ale i dla niej, jako mamy.
Wychowawczyni powitała rodziców z uśmiechem, przedstawiła się i opowiedziała, jak będzie wyglądała współpraca. Wszystko brzmiało formalnie, dopóki nie sięgnęła do torebki i nie wyjęła małej karteczki.
To jest mój numer telefonu – powiedziała spokojnie, rozdając nam wydrukowane wizytówki. Możecie pisać, dzwonić. Ja też będę się z wami kontaktować: wyślę zdjęcia z klasy, dam znać o ważnych ogłoszeniach. Chcę, żebyśmy byli w stałym kontakcie.
Poczułam ścisk w sercu – napisała w liście do redakcji mama pierwszoklasistki. Nie spodziewałam się tego, bo wiem, że wielu nauczycieli chroni swój prywatny czas i nie życzy sobie kontaktu po lekcjach. A ona od razu dała sygnał: jestem tu też dla was.
Jeden gest, który zmienił wszystko
Wychowawczyni od razu pokazała, że jej słowa to nie puste obietnice. Już pierwszego dnia po zebraniu wysłała do wszystkich rodziców wiadomość z kilkoma zdjęciami z zajęć. Małe uśmiechnięte buzie, podpis: „Pierwszy dzień za nami – wszyscy dali radę”. Może to drobiazg, ale poczułam, że moje dziecko jest w dobrych rękach – wyznaje mama.
Przez resztę roku szkolnego autorka listu postanowiła odwdzięczać się na tyle, na ile potrafi – przynieść ciasto na klasową uroczystość, pomóc przy dekoracjach, zrobić zdjęcia na apel. Ale jak sama przyznaje, tamten pierwszy gest był tak ważny, że żadne podziękowanie nie odda tego, co poczuła.
To był moment, w którym poczułam, że ktoś rozumie, że dla nas, rodziców, to też nowa droga. Że nie jesteśmy tylko „mamą” i „tatą” w dzienniku, ale partnerami w wychowaniu – podsumowuje.
Komentarz redakcji:
Jako redakcja dostajemy wiele listów od rodziców, którzy opisują trudne początki szkolnej drogi swoich dzieci. Ta historia pokazuje, jak drobny, ale szczery gest nauczyciela potrafi zbudować zaufanie i poczucie bezpieczeństwa na cały rok. Może to będzie inspiracja dla innych pedagogów?
Zobacz też: Dodatkowe 500 zł na ucznia. Jeden błąd i pieniądze przepadną