1 trik i już nie piorę dziecku strojów przed każdym WF-em. Wszystkie mamy wzięły ze mnie przykład
Jeszcze niedawno wieczory w naszym domu upływały pod znakiem nerwów, gorączkowego prania i i szukania sportowych koszulek. Teraz? Cisza, spokój i pełna kontrola – a wszystko dzięki jednemu prostemu pomysłowi.

Kiedyś biegałam z proszkiem, teraz mam luz
Szanowna Redakcjo,
piszę, bo mam wrażenie, że odkryłam patent, który zasługuje na miejsce w rubryce „złote rady mam”. Sama jestem mamą trójki dzieciaków i przyznam szczerze – bywało, że przed wtorkowym porankiem potrafiłam o 22:00 biegać po domu z praniem, bo przecież „jutro znowu WF”. Ile razy zdarzyło mi się słyszeć: „Mamo, gdzie są moje spodenki?!” – tego nikt nie zliczy. Do tego ta panika, że nie wyschnie, że nie wyprasowane, że znowu będą uwagi w Librusie. Znacie to, prawda?
W końcu nie wytrzymałam. Usiadłam w niedzielę z kartką, przekalkulowałam i... przestałam walczyć z codziennością. Zamiast wieczornego prania awaryjnego – wymyśliłam system. I dziś powiem to z dumą: koniec z praniem przed WF-em.
Mój trik? 3 komplety, jedno pranie, cały tydzień spokoju
Sekret tkwi w prostocie. Kupiłam trzy identyczne zestawy stroju na WF: koszulka, spodenki, skarpetki – wszystko x3. W weekend piorę, suszę, prasuję, składam i... gotowe. Każdy zestaw ląduje w podpisanym woreczku z dniem tygodnia (np. „poniedziałek”, „środa”, „piątek”). Rano dziecko samo sięga po gotowy pakiet i wkłada do plecaka. Zero pytań, zero stresu, żadnych „ale ja nie mogę znaleźć”, żadnych wywrotek nad koszem z praniem.
Ten patent nie tylko odciążył mnie fizycznie, ale też psychicznie. Co tydzień robię jedno większe pranie sportowych ciuchów, raz prasuję – i mam święty spokój. Nie muszę się martwić, że coś się zagubiło, że coś jeszcze mokre albo śmierdzące leży w kącie tornistra. Dziecko zadowolone, bo ma zawsze czysto i pachnąco. Ja – bo nie siedzę wieczorami z deską do prasowania.
I co najlepsze? Jak opowiedziałam o tym koleżankom na zebraniu klasowym, większość z nich... od razu to skopiowała. Jedna z mam wręcz powiedziała, że „uratowałam jej nerwy”. No cóż, czasem wystarczy niewielka zmiana, żeby zyskać ogromny komfort.
Polecam wszystkim mamom, które mają dość WF-owych dramatów. Zróbcie trzy zestawy (albo nawet cztery, jeśli np. dziecko chodzi jeszcze na jakiś trening). Potraktujcie to jak inwestycję – nie tylko w wygodę, ale i w swoje nerwy. A pranie po nocy? Niech zostanie wspomnieniem.
Paulina
Skomentuj ten list albo opowiedz własną historię. Napisz do nas na adres: redakcja@mamotoja.pl. Czekamy na Twoją opinię!
Zobacz też: Do matki z pociągu: przypadkiem podsłuchałam, co mówiłaś córce. I bardzo współczuję wam obu