5 kłamstw, które każdy rodzic zna aż za dobrze. Ratowały mnie więcej niż raz
Każdy to mówi, ale nikt się nie przyznaje? Pomysł na ten tekst przyszedł mi po szczerej rozmowie z koleżanką. Prosto z mostu zapytała, czy czasem okłamuję dziecko. Na początku zaprzeczyłam, ale potem podała przykład z ulubionym placem zabaw. I musiałam jej przyznać rację.

Nie jestem fanką okłamywania dzieci. Cenię sobie wychowanie oparte na prawdzie, otwartości i bliskości. Ale czasem sytuacje z dziećmi wymagają szybkiej reakcji i kreatywności. Bo albo padniesz na środku ulicy, albo musisz przetrwać pięć godzin w samochodzie, albo po prostu chcesz ich uspokoić, zanim rozniosą całą aptekę. Tak, zdarzyło mi się kłamać. I wiem, że wam też.
Oto 5 kłamstw, które najczęściej mówimy dzieciom.
1. „Już niedaleko, zaraz będziemy”
W samochodzie. Na spacerze. W samolocie, który jeszcze nie wystartował. To zdanie uratowało mi psychikę dziesiątki razy. Mój syn słyszał to nawet wtedy, gdy do celu było jeszcze 90 kilometrów, korek i objazd przez pola. Ale wiecie co? To działa. Daje mu nadzieję, a mnie szansę na uniknięcie kompletnego meltdownu na tylnej kanapie.
2. „Za 5 minut”
A w rzeczywistości? To nigdy nie jest 5 minut. Czasem 17, czasem 30, a czasem wcale. Ale „za 5 minut” brzmi w sam raz. „Za 5 minut wychodzimy”, „za 5 minut koniec bajki”, „za 5 minut będzie naleśnik” – to hasło działa zawsze. Jak uniwersalna odpowiedź, która zadowoli wszystkich domowników.
3. „Sklep jest zamknięty” (albo: „Plac zabaw ma awarię”)
Klasyk. Wersji jest wiele: „Dziś nieczynne”, „Remont”, „Nie ma prądu”, „Zabrakło lodów” – w zależności od sytuacji i wieku dziecka. Kiedy nie masz siły na awanturę albo kolejny raz chcesz ominąć tę samą lodziarnię, sięgasz po tę wymówkę. Bo łatwiej powiedzieć „awaria”, niż tłumaczyć trzylatkowi, że nie każda zachcianka musi zostać spełniona.
4. „Zaraz wrócę” lub wersja na dłuższe nieobecności, czyli „wrócę niedługo”
Gdy wychodzisz z pokoju. Albo do łazienki (i zamykasz drzwi na klucz, żeby w końcu przez 30 sekund nie słyszeć „mamooo!”). Albo właśnie szykujesz się na pierwszy babski wieczór od czasu porodu. Mówisz „zaraz wrócę”, choć dobrze wiesz, że to „zaraz” potrwa trochę dłużej.
I chociaż wychodzisz z lekkimi wyrzutami sumienia, jedno zdanie wystarcza, by dać im spokój. A tobie – chwilę na złapanie oddechu. A czasem nawet kilka godzin.
5. „Nie będzie bolało”
Największe kłamstwo. I chyba to, które boli mnie najbardziej. Staram się być szczera – mówię, że będzie bolało tylko chwilkę, że potem będzie lepiej, że jestem obok. Ale są sytuacje, kiedy po prostu to mówię. Bo trzeba działać szybko. Bo noc. Bo szpital. Bo adrenalina.
Wiem, że to nie fair, ale czasem „nie będzie bolało” to jedyne zdanie, które dziecko jest w stanie wtedy usłyszeć – zanim w ruch pójdzie igła albo patyczek z watą. I choć właśnie tych słów wstydzę się najbardziej, czasem wypowiadam je odruchowo. Może dlatego, że sama słyszałam je wiele razy jako dziecko.
Czy czuję się winna? Trochę. Czy przestanę? Raczej nie (choć naprawdę się staram). Bo te małe kłamstewka może i nie są wychowawcze, ale są bardzo ludzkie. I czasem ratują dzień.
Zobacz też: