Arogancki mail z przedszkola oburzył rodziców. „Zostawiam dziecko w domu, nie mam wyjścia”
Miała to być miła, jesienna inicjatywa – wspólny piknik dla dzieci i rodziców. Ale ton wiadomości, którą wysłało przedszkole, wielu rodziców odebrało jak rozkaz. „Niektórzy z nas pracują w weekendy, inni mają swoje obowiązki. To nie jest placówka wojskowa” – pisze w liście do redakcji mama 4-latka.

W czwartek po południu na skrzynki rodziców dzieci z jednej z grup przedszkola publicznego pod Warszawą trafił mail o treści: „W (tutaj została podana data) odbędzie się obowiązkowy piknik jesienno-halloweenowy. Prosimy o obecność dzieci z rodzicami. Brak udziału zostanie odnotowany”.
Mama 4-letniego Antka przyznaje, że przeczytała wiadomość kilka razy, bo nie mogła uwierzyć, że naprawdę padło tam słowo „obowiązkowy”.
„Nie chodzi o sam piknik – ja się cieszę, że coś się dzieje, że dzieci mają atrakcje. Ale nie wszyscy mogą przyjść w sobotę! Dla mnie to dzień pracy, a mąż często ma dyżury. Czy to znaczy, że moje dziecko ma być traktowane inaczej, bo rodzice nie mogą się pojawić?” – pisze oburzona mama.
Piknik jesienno-halloweenowy czy test lojalności rodziców?
Z opisu wydarzenia wynikało, że ma to być radosne spotkanie z atrakcjami – ognisko, konkurs na najciekawsze przebranie, wspólne pieczenie kiełbasek. Ale ton maila sprawił, że wielu rodziców poczuło się, jakby przedszkole organizowało obowiązkowy apel.
„Nikt nie miałby pretensji, gdyby to była po prostu informacja: zapraszamy, będzie fajnie, liczymy na waszą obecność. Ale sformułowania w stylu ‘prosimy o obowiązkową obecność’ i ‘brak udziału zostanie odnotowany’ brzmią jak z jakiegoś raportu. To przedszkole, a nie służba wojskowa” – pisze kobieta.
W rozmowach z innymi rodzicami usłyszała, że część z nich planuje… po prostu nie przyjść. „Nie chcę, żeby ktoś mnie rozliczał z obecności na pikniku. Jeśli mam dzień wolny, wolę spędzić go z rodziną po swojemu, a nie w atmosferze przymusu” – dodaje.

Dobre chęci, zły przekaz
Autorka listu przyznaje, że rozumie intencje nauczycielek – chciały zintegrować grupę, zaangażować rodziców, pokazać dzieciom, że przedszkole to nie tylko nauka, ale też zabawa. Problem w tym, że forma przesłania tej informacji była niefortunna.
„Wystarczyło jedno słowo – ‘zapraszamy’ zamiast ‘prosimy o obecność’. I nikt nie miałby pretensji. Ale kiedy ktoś mi pisze, że moja nieobecność zostanie odnotowana, to czuję się jak w szkole, a nie w miejscu, gdzie moje dziecko ma się dobrze czuć” – pisze mama Antka.
Zaznacza też, że chętnie angażuje się w życie przedszkola – piecze ciasta na kiermasze, przynosi dynie do ozdobienia sali, kupuje materiały plastyczne. Jednak przymus uczestnictwa w wydarzeniu organizowanym w weekend uważa za przesadę.
„Piknik miał być dla dzieci, a wyszło tak, że wszyscy są poirytowani. Warto, by przedszkola pamiętały, że współpraca z rodzicami to dialog, a nie wydawanie poleceń” – kończy swój list mama.
Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl
Zobacz także: Nowa moda w przedszkolu: prezenciki dla wszystkich dzieci. Nauczycielka: „Zaczyna się porównywanie”