Reklama

Od kilku lat myślałam o tym, żeby dorobić sobie w wakacje. Jestem nauczycielką w podstawówce, uczę angielskiego. Kocham swoją pracę, ale nie oszukujmy się – wypłata jest, jaka jest, w ciągu roku ratuję się korkami. Koleżanka opowiadała mi, że na koloniach można fajnie zarobić, więc zrobiłam wszystkie wymagane kursy.

Reklama

Byłam pewna, że to będzie przyjemne doświadczenie. Wakacje nad morzem, dzieci, spacery, może trochę słońca i odpoczynku. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Od pierwszego dnia byłam tak zmęczona, że wieczorem zasypiałam szybciej niż moi podopieczni.

Startujecie z czystą kartą

W szkole znam swoich uczniów. Znam ich rodziców, wiem, kto jest alergikiem, kto ma napady złości, kto lubi być w centrum uwagi, a kto potrzebuje ciszy. Na kolonii masz grupę dzieciaków w różnym wieku, o których wiesz tylko to, co rodzic wpisał w kartę kwalifikacyjną.

Nie masz pojęcia, czy to dziecko miało kiedykolwiek lęki nocne, czy boi się pająków, z czym na co dzień się zmaga, jakie są jego mocne i słabe strony. Dowiadujesz się wszystkiego na bieżąco.

A dzieci… One wiedzą, że jesteś tylko „panią z kolonii”. Nie masz nad nimi tej samej władzy, że tak brzydko powiem, co nauczyciel w szkole. Nie boją się uwag w dzienniku ani telefonów do rodziców. Wiedzą, że możesz co najwyżej pogrozić palcem, poza tym są wakacje, a w wakacje można więcej.

Ogromna odpowiedzialność

Najgorsza jest dla mnie ta odpowiedzialność. Masz pod opieką kilkanaście istnień ludzkich przez 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Kiedy idziesz z nimi na plażę, musisz liczyć w kółko. 1-2-3. I jeszcze raz. I jeszcze raz. Bo jeśli ktoś zniknie w tłumie, to twoja wina.

Musisz pilnować wszystkich na przejściu dla pieszych, w komunikacji, w restauracji, w pokojach, nawet kiedy śpią. W nocy sama nie śpisz spokojnie, bo zawsze jest ktoś, kogo boli brzuch, kto próbuje się wymknąć do kolegów z domku obok albo kto ma koszmary.

To praca, w której nie ma przerwy na kawę w ciszy. Nawet kiedy jesz obiad, jesteś w pracy. W pracy, w której często mierzysz się z krnąbrnością.

Nie wiem, czy wrócę

Dzieci potrafią być naprawdę okropne. Mają o wszystko pretensje, wszystko jest dla nich problemem. Czasem strach się odezwać, bo ma się wrażenie, że większy ode mnie nastolatek będzie chciał na mnie fuknąć.

Miałam umowę na cztery turnusy i wróciłam do domu. Bolało mnie wszystko, byłam psychicznie wykończona, niedospana. Kocham dzieci, ale ta praca to nie tylko leżenie na plaży i zabawa w chowanego. To odpowiedzialność 24 godziny na dobę i nerwy, żeby wszyscy wrócili cali i zdrowi do domów.

Nie wiem, czy za rok znowu pojadę. Być może tak, bo dodatkowe pieniądze zawsze się przydadzą. Ale już nigdy nie powiem, że opiekun kolonijny „ma wakacje za darmo”. Bo to najcięższe wakacje, jakie można sobie wyobrazić.

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama