Codziennie trzymam 8-letnią córkę za rękę, dopóki nie zaśnie. Nikomu nic do tego
Mówią, że ją rozpuszczam. Że ośmioletnia dziewczynka powinna zasypiać sama. A ja wiem, że ten czas, kiedy chce, żebym z nią była, nie potrwa wiecznie.

Każdego wieczoru, kiedy w domu zapada cisza, siadam przy łóżku mojej córki. Czasem opowiadamy sobie coś śmiesznego z dnia, czasem po prostu trzymam ją za rękę. Głaszczę po włosach i czuję, jak powoli odpływa w sen. To dla mnie moment największego spokoju. Czuję, że jest bezpieczna, że niczego się nie boi.
Ciepło dłoni, które daje spokój
Wiem też, że to nie będzie trwało zawsze. Za kilka lat zamknie przede mną drzwi swojego pokoju, będzie chciała mieć własny świat. A dziś jeszcze mnie potrzebuje.
Słyszę od innych matek, że ją „rozpuszczam”. Że „powinna już sama zasypiać”, bo „takie duże dzieci tego nie potrzebują”. Ale ja nie wierzę, że czułość można przedawkować. Wiem, jak wiele dzieci zasypia z lękiem, jak bardzo pragną bliskości, której czasem im brakuje. Jeśli mojej córce daje to poczucie bezpieczeństwa, to nie widzę w tym nic złego.
Kiedyś też zniknę z tej sypialni
Nie oszukuję się – wiem, że przyjdzie dzień, kiedy powie: „mamo, już nie musisz ze mną siedzieć”. I wtedy będę musiała odejść. Ale dziś jeszcze mogę być przy niej, mogę dać jej spokój, którego świat często odmawia. W szkole jest presja, w telewizji hałas, w internecie zamęt. Dzieci też to czują. Wieczór to jedyny moment, kiedy wszystko zwalnia.
Czasem sama usypiam obok niej, trzymając ją za rękę. Kiedy się budzę, już śpi spokojnie, a ja mam w sobie takie ciepło, którego nie da się porównać z niczym innym. Bo to nie jest rozpieszczanie – to towarzyszenie. To pokazanie dziecku, że nie jest samo, że ma kogoś, kto zawsze będzie obok, nawet w ciemności.

Nie wychowuję przez strach, tylko przez miłość
Nie rozumiem tej nagonki na rodziców, którzy są blisko swoich dzieci. Kiedyś kazano zostawiać niemowlę w łóżeczku, żeby się „nauczyło spać samo”. Dziś powtarza się to samo, tylko wobec starszych dzieci. A ja nie chcę, żeby moje dziecko uczyło się samotności. Chcę, żeby wiedziało, że miłość nie ma limitu wieku, że czułość nie kończy się po przedszkolu.
Nie wstydzę się tego, że trzymam córkę za rękę. To nasz wspólny rytuał, nasz język bliskości. Kiedyś zamieni się w rozmowę, w telefon, w list. Ale dopóki chce, żebym była obok – będę. Bo wiem, że ten czas mija szybciej, niż bym chciała. I kiedyś zatęsknię za tą małą dłonią, która teraz tak mocno trzyma moją.
Alicja
Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl
Zobacz też: „Odrabiam za syna prace domowe”. Tak wychowujemy pokolenie dwie lewe ręce