Reklama

Nie zrozumcie mnie źle. Szanuję nauczycieli, naprawdę. Wiem, że ich praca nie jest łatwa, że często wykonują więcej, niż muszą. Ale czy to oznacza, że musimy im wręczać drogie prezenty? Czy naprawdę o to chodzi w Dniu Edukacji Narodowej?

Reklama

Dzień Nauczyciela czy dzień prezentów?

W tym roku propozycja z naszej klasowej grupy mnie przerosła. Ktoś napisał, że „nie wypada dawać tylko kwiatka”, więc może po 100 zł od rodzica, żeby kupić coś „naprawdę wyjątkowego”. W tym momencie aż się zagotowałam. Sto złotych? Na prezent dla osoby, której właściwie nie znam, a której już co miesiąc płacę składki klasowe, składki na komitet, na teatr, wycieczkę i co tydzień coś nowego?

Zaproponowałam więc, żeby zamiast prezentu każdy uczeń przyniósł po jednym kwiatku – zwykłym, z ogródka, symbolicznie. Odpowiedź była błyskawiczna: „To trochę wstyd, w innych klasach dają droższe prezenty”. I wtedy dotarło do mnie, że to nie jest już kwestia wdzięczności. To pokazówka. Kto da więcej, kto wymyśli coś bardziej oryginalnego, kto lepiej „zrobi wrażenie”.

Tylko że dla mnie Dzień Nauczyciela nie powinien polegać na tym, żeby „robić wrażenie”. Czy wdzięczność naprawdę mierzy się kwotą na koncie?

Mnie nikt nie daje bonusów

Kiedyś powiedziałam głośno na grupie rodziców: „A mnie nikt nie daje bonusów ani prezentów za to, że wykonuję swoją pracę sumiennie”. I wtedy zapadła cisza. Wiem, że nie wszystkim się to spodobało, ale naprawdę – czy nauczyciel to jedyny zawód, w którym za dobrze wykonaną pracę należy się dodatkowy prezent?

Ja też pracuję z ludźmi, też mam stres, też poświęcam czas, często więcej niż powinnam. Ale nikt nie przynosi mi kart podarunkowych do galerii handlowej, nikt nie organizuje zrzutek „z wdzięczności”. Dla mnie uznaniem jest dobre słowo, uśmiech, szacunek. I dokładnie tego samego chciałabym uczyć moje dziecko.

Uważam, że najlepszym prezentem dla nauczyciela jest klasa dzieci, które są miłe, zaangażowane i chętne do nauki. To przecież o to chodzi – o relację, o wzajemny szacunek, nie o kolejne pudełko pralinek czy bon do sklepu.

kwiaty dla nauczycieli z okazji ich święta
fot. AdobeStock/irisff

Symboliczny gest też ma wartość

Nie jestem przeciwko obchodzeniu Dnia Nauczyciela. Sama zawsze dziękuję wychowawczyni syna – słowem, liścikiem, kwiatkiem. To drobiazg, ale szczery. Bo wdzięczność nie potrzebuje opakowania z wstążką i rachunku na kilkaset złotych.

Coraz częściej mam wrażenie, że zapomnieliśmy, czym w ogóle jest ten dzień. Przecież nie o to chodzi, żeby przekupić nauczycieli, tylko żeby im pokazać, że ich praca ma sens.

Może więc, zamiast gonić za idealnym prezentem, warto po prostu złożyć życzenia, uśmiechnąć się, podziękować za trud i cierpliwość. To naprawdę wystarczy.

Bo jeśli uczymy nasze dzieci, że wdzięczność wyraża się tylko przez pieniądze – to chyba gubimy sens całej edukacji.

Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama