Dla kogo są wystawiane jasełka o 15? „Rodzice pracują, gdyby ktoś zapomniał”
W redakcji dostajemy sporo listów od rodziców, ale ten odnosi się do codzienności wielu rodzin, zwłaszcza w grudniu. Mama ucznia z podstawówki opisuje, jak szkolne jasełka o 15:00 zamieniają się w wydarzenie „dla wybranych”, choć miały być świętem całej społeczności.

Jeszcze kilka lat temu jasełka były dla wielu rodzin jednym z tych szkolnych momentów, które pamięta się długo. Dzieci w za dużych pelerynach, papierowe gwiazdy, trochę tremy i dużo dumy w oczach rodziców. W teorii to proste: przychodzicie, siadacie na krzesełkach w sali gimnastycznej i oglądacie, jak wasze dziecko mówi swoją kwestię. W praktyce coraz częściej wygląda to inaczej.
Napisała do nas mama chłopca z trzeciej klasy. Pracuje do 17:00, mieszka kilkanaście kilometrów od szkoły, nie ma szans zdążyć na przedstawienie zaplanowane na 15:00. Sama nazwała to „najdłuższą drogą z pracy do poczucia winy”. W liście jest zmęczenie i pytanie, które powtarza się u wielu rodziców: dlaczego szkoła zaczęła udawać, że większość dorosłych ma wolne w środku dnia.
„Nie mogę być na jasełkach i czuję się jak gorsza matka”
Autorka listu opisuje konkretny dzień. Najpierw informacja od wychowawczyni: jasełka w czwartek o 15:00, „obecność rodziców mile widziana”. Potem szybkie liczenie w głowie: zebranie w pracy do 16:00, dojazd minimum 40 minut, korki, brak możliwości wyjścia wcześniej. I to zdanie, które brzmi jak podsumowanie całej sytuacji: „Pracuję do siedemnastej. Nie dlatego, że tak lubię, tylko dlatego, że muszę. Nie mam jak przyjechać na piętnastą. A mimo to słyszę od syna, że inni rodzice będą i on też by chciał, żebym była”.
Mama przyznaje, że próbowała negocjować z pracodawcą, szukać zastępstwa, kombinować z urlopem na godziny. Nic nie wyszło. „Nie jestem w stanie brać wolnego na każde szkolne wydarzenie w środku dnia. Mam pracę, która utrzymuje naszą rodzinę, a szkoła zachowuje się tak, jakby to był mój kaprys”.
W liście wraca temat emocji dziecka. Chłopiec już wcześniej pytał, dlaczego mama nie przychodzi na wszystkie szkolne uroczystości. Ona tłumaczyła, że pracuje, że przyjdzie w innym terminie, że jest z niego dumna. Ale w grudniu rozmowa zrobiła się trudniejsza. „Syn powiedział, że chyba nie jestem tak zaangażowana jak inni. I chociaż wiem, że to mówi dziecko, zabolało. Bo ja jestem zaangażowana, tylko po cichu, między pracą a domem”.
Jasełka w środku dnia: dla kogo to jest robione?
Najbardziej porusza w tym liście nie sama godzina, tylko to, co ona symbolizuje. Tak, są rodzice pracujący zdalnie, na zmiany, mający możliwość wyjścia wcześniej. Są też babcie, dziadkowie, opiekunowie. Ich obecność jest ważna i dobrze, że mogą przyjść. Ale jeśli szkolne wydarzenia regularnie odbywają się w godzinach pracy większości dorosłych, to powstaje system, w którym część rodzin z założenia zostaje z boku.
Mama pisze wprost: „Mam wrażenie, że szkoła nadal żyje obrazem rodziny sprzed trzydziestu lat. Mama w domu, tata w pracy. Dzisiaj większość ludzi pracuje. Do tego dojazdy, zmiany, telefony służbowe, a szkoła ustawia przedstawienie na piętnastą i oczekuje pełnej sali”.
Warto zauważyć, że to nie jest pretensja o jedno przedstawienie. W liście pojawia się cały ciąg podobnych sytuacji: akademie w środku dnia, dni otwarte o 14.30, warsztaty dla rodziców o 13.00. „To się powtarza. Człowiek zaczyna się zastanawiać, czy my, rodzice pracujący do popołudnia, naprawdę jesteśmy tu brani pod uwagę”.

Co szkoła może zrobić, żeby było normalnie?
Ten list zostawia nas z prostym wnioskiem: szkoła nie musi rezygnować z tradycji, tylko dopasować ją do realnego życia rodzin. Przesunięcie przedstawienia na godzinę 17:00 nie jest rewolucją, tylko gestem w stronę większości rodziców. Czasem da się zrobić dwa pokazy, jeden rano dla klas, drugi po południu dla rodzin. Czasem wystarczy ankieta na początku roku: o jakiej porze możecie przychodzić.
Autorka listu nie domaga się cudów ani specjalnego traktowania. Prosi o zwykłą uważność. „Nie chcę, żeby moja praca była powodem, dla którego moje dziecko czuje się mniej ważne. Chciałabym, żeby szkoła zobaczyła, że rodzice też mają swoje obowiązki i nie da się ich wyłączyć na godzinę”.
To zdanie warto potraktować jak apel do każdej placówki. Bo jasełka są po to, żeby dzieci miały poczucie, że rodzina jest razem.
Zobacz też: Rodzice płaczą nad długą przerwą świąteczną. „Powinni otworzyć świetlicę chociaż w wigilię”