Dzieci czekają na prezenty pod choinką, a ja połykam łzy. Czeka nas wigilia dla ubogich
W tym roku nie potrafię cieszyć się świętami, choć udaję przed dziećmi, że wszystko jest w porządku. Piszę do was, bo mam wrażenie, że mój świat runął, a ja próbuję go sklejać uśmiechem.

Wstyd miesza mi się z bezsilnością, bo nigdy nie pomyślałabym, że znajdziemy się w takim miejscu. Jeszcze rok temu mieliśmy skromnie, ale spokojnie. Teraz dzieci marzą o prezentach, a ja liczę każdą złotówkę, żeby starczyło na chleb, mleko i bilet miesięczny dla starszego syna.
Kiedy brakuje sił, żeby udawać
Gdy słyszę, jak ich głosy pełne są świątecznych życzeń, serce mi pęka. Próbuję tłumaczyć sobie, że dzieci potrzebują przede wszystkim miłości. Ale wiecie, jak to jest – kiedy widzi się ich wielkie oczy patrzące na wystawy sklepów, człowiek chciałby im dać choć drobiazg.
Tymczasem ja zastanawiam się, jak przetrwać do końca miesiąca.
Wigilia, której się boję
W tym roku będziemy mieć w domu wigilię dla ubogich. Nie mamy żadnej bliskiej rodziny w pobliżu, będziemy sami, na stole stanie chleb, ziemniaki, może uda mi się kupić śledzie, upiekę też jakieś ciasto. To wszystko, bez szaleństw i uginającego się stołu. Bez prezentów, prócz szalików i czapek, jakie zrobiłam dzieciom na drutach.
Jeszcze to do mnie nie dociera. To słowo – „ubodzy” – tak bardzo kłuje, choć wiem, że pasuje do naszej sytuacji bardziej niż kiedykolwiek. Boję się, że dzieci poczują, że coś jest nie tak. Że zobaczą we mnie słabość, której nie potrafię już ukrywać.
Staram się jednak myśleć o tej kolacji jako o czymś, co może przynieść nam choć odrobinę ciepła. Może jeśli będę się uśmiechać i zaśpiewamy wspólnie kolędy, dzieci będą szczęśliwe?

Dzieci wierzą we mnie bardziej niż ja sama
Gdy patrzę na córkę, która codziennie rysuje choinkę z prezentami, czuję, jak zaciska mi się gardło. Ona naprawdę wierzy, że mama wszystko potrafi. Chciałabym dorosnąć do tej wiary, chociaż na chwilę. Dlatego szykując się na tę wigilię, powtarzam sobie, że to nie koniec, tylko przerwa. Że jeszcze będzie normalnie, a może nawet lepiej.
Wiem, że wiele mam nosi podobne myśli. Ceny rosną jak szalone, a coraz więcej rodzin ledwo wiąże koniec z końcem. Może któraś z innych mam poczuje, że nie jest sama. A ja? Ja chciałabym uwierzyć, że jeszcze będziemy spędzać święta przy suto zastawionym stole. Że dzieci będą czekały na prezenty, a ja nie będę już połykała łez, tylko z dumą zobaczę ich uśmiech.
Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl
Zobacz także: Te dzieci osiągną sukces w przyszłości. Rodzice codziennie pozwalają im ćwiczyć 1 rzecz