Dzieci spędziły wakacje u teściów. Opowieści syna o zwyczajach dziadka mnie zmroziły
Wakacje u dziadków miały być odskocznią od codzienności – trochę luzu, trochę rozpieszczania, jak to bywa u babci i dziadka. Ale gdy pani Aleksandra usłyszała, jak jej młodszy syn opowiada o „przygodach z dziadkiem Jerzym”, zrobiło jej się słabo. „On traktował to jak świetną zabawę. Dziadek też. Tylko ja jakoś nie mogę się uśmiechnąć” – pisze.

Co roku chłopcy spędzają kilka dni wakacji u teściów. Starszy ma 12 lat, młodszy – 7. Lubią jeździć do dziadków, bo tam jest „fajniej niż w domu” – mniej zasad, więcej lodów, telewizor gra głośniej. Przyznaję, traktuję to jako chwilę wytchnienia, ale też jako coś, co jest dla nich ważne. Relacja z dziadkami, wspomnienia z dzieciństwa – wiadomo, nie chcę im tego zabierać.
I tak było i tym razem. Zadowoleni wrócili po dwóch tygodniach – przez te deszcze może niezbyt opaleni, ale na pewno szczęśliwi. I wtedy zaczął się ten cały festiwal opowieści: jak to dziadek zabrał ich na ryby, jak babcia pozwoliła im zjeść lody na śniadanie. A potem – historia, która mnie zmroziła.
„Antoś, przynieś dziadkowi piwo”
Siedzimy przy stole, a młodszy syn opowiada z błyskiem w oku:
– A wiesz, mamo, dziadek mówił, że już nie jestem maluszkiem, bo mogę mu piwo z lodówki przynosić! I wysyłał mnie do sklepiku tam za rogiem, do pani Basi. Mówił: „Leć, Antoś, po papierosy, powiedz, że jesteś od Jerzego”. A ja mogłem sobie jeszcze coś słodkiego wybrać!
Zamarłam. Spojrzałam na męża, ten też aż zbladł. A Antoś, cały przejęty, kontynuował opowieści jakby nic. Że był dumny, że dziadek mu ufał. Że pani w sklepie, bo to taki mały wiejski sklep, znała dziadka i śmiała się, gdy powiedział, od kogo przyszedł. Że czuł się jak dorosły.
Czytaj także: Po powrocie od dziadków córka powtarza słowo na „s”. Od razu zadzwoniłam do teściowej
Dla dziadka to żart. Dla mnie – sygnał alarmowy
Oczywiście zadzwoniłam do teściów. Usłyszałam, że „bez przesady, przecież nikt dziecku krzywdy nie zrobił”, że „to było tylko dwa razy”, że „on się cieszył, że może coś zrobić dla dziadka”. I że „niech się Antoś uczy codziennego życia, a ja go tylko pod kloszem chowam”.
Tylko że ja widzę to inaczej. Mój 7-letni syn chodził sam po papierosy. Przynosił alkohol. Czuł się ważny, bo robił coś „dorosłego”, co tak naprawdę jest absolutnie nie dla niego. I co najgorsze – nikt nie wytłumaczył mu, że to, co zrobił, było złe, nawet jeśli dziadek to zrobił „dla żartu”.
To nie jest kwestia braku zaufania. To kwestia granic. Dziecko nie powinno biegać po używki, nawet jeśli robi to „z uśmiechem na ustach”. Bo potem nie odróżnia, co jest ok, a co nie. A dziadek – choć kochany i cudowny na wiele sposobów – powinien to wiedzieć.
Zobacz także: 8 pozornie niewinnych zdań, które dziadkowie powtarzają w kółko. Psychologowie ostrzegają