Dziecięca lista świątecznych żądań to kpina. „Jestem matką chrzestną, a nie bankomatem”
Nie spodziewałam się, że święta znów przyniosą mi więcej stresu niż radości. Dostałam od siostry listę prezentów jej dzieci i do tej pory nie mogę wyjść z szoku.

Piszę do was jako matka chrzestna, która jeszcze nigdy nie czuła się potraktowana jak portfel na nogach. Moja siostra wysłała mi wiadomość z „listą życzeń” na święta od swoich dzieci. Miała to być pomoc, żebym nie musiała się zastanawiać, co kupić. Niestety, to nie była lista. To był wykaz drogich gadżetów, jakby zażyczyli ich sobie dorośli, a nie dzieci z podstawówki.
Lista życzeń, która mnie zatkała
Smartwatch i słuchawki za kilkaset złotych. Dla jednego dziecka. Drugie zażyczyło sobie markowe buty i wielkie Lego. Usiadłam i przez chwilę nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy płakać. Przecież pracuję ciężko, mam swoje wydatki, a prezenty miały być gestem serca, a nie inwestycją, którą będę spłacać przez pół roku.
Nie jestem bankomatem, jestem rodziną
Najbardziej zabolało mnie, że siostra uznała to za coś normalnego. „Daj znać, co wybierzesz, to wykreślę z listy” – napisała lekko, jakby mówiła o zakupach na promocji, a nie o kwotach, które wielu ludzi przyprawiają o zawrót głowy. Poczułam, że nie chodzi tu o święta, tylko o wyścig prezentów, który wciąga dorosłych bardziej niż dzieci.
Przecież ja nie chcę konkurować z nikim, nie chcę udowadniać, że mnie stać. Chciałam dać dzieciom coś od serca – książkę, grę planszową, może coś drobnego, co sprawi im radość. Ale w tym wszystkim nikt nie zapytał, co ja czuję. Na mnie spadła presja, która nie powinna istnieć w rodzinie.

Święta to bliskość, nie katalog życzeń
Po długim namyśle odpisałam siostrze, że wybiorę prezent według własnego uznania i że nie zamierzam spełniać zachcianek, jakbym była bankomatem. Bałam się jej reakcji, ale nie mogłam udawać, że wszystko jest w porządku. Dzieci uczą się od dorosłych – jeśli pokażemy im, że święta to tylko drogie prezenty, to odbierzemy im całą magię.
Wierzę, że liczą się wspólne chwile, zapach pierników, rozmowy przy stole. Tego nie zastąpi żaden smartwatch. Mam nadzieję, że moja siostra to zrozumie i że w przyszłości dzieci będą pisać listy pełne marzeń, nie faktur.
Święta powinny być czasem serca, a nie paragonów. Jeśli któraś z was czuje podobny ciężar – pamiętajcie, mamy prawo stawiać granice. W końcu jesteśmy rodziną, ludźmi, nie bankomatami.
Patrycja
Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl
Zobacz też: Po tych dwóch zdaniach poznasz, że twoje dziecko jest wysoko wrażliwe. Łatwo je zignorować