Dziecko się złości, a ty czujesz, że wybuchniesz. Zrób 1 rzecz, a oboje zaczniecie się śmiać
Były takie dni, że miałam ochotę usiąść na środku kuchni i po prostu płakać razem z moim dzieckiem. Ale wtedy zobaczyłam coś, co zmieniło wszystko – i sprawiło, że zamiast krzyków w domu pojawił się śmiech.

Pamiętam to jak dziś. Moje dziecko miało może cztery lata, a ja po całym dniu próbowałam zachować spokój, siedząc w przedszkolnej szatni. Syn płakał, bo chciał założyć buty odwrotnie, ja mówiłam, że się nie da – i wtedy zaczynała się lawina. Złość, tupanie, rzucanie zabawką. A ja? Z każdą minutą czułam, jak rośnie we mnie napięcie. I właśnie wtedy, gdy myślałam, że zaraz wybuchnę, przypomniałam sobie coś niezwykłego.
Złość u dziecka: kiedy emocje sięgają zenitu
Parę dni wcześniej w przedszkolu podpatrzyłam panią nauczycielkę – spokojną, ciepłą, zawsze opanowaną – która nagle, gdy dzieci zaczęły się kłócić o klocki, wstała i zaczęła... tańczyć. Ale nie tak zwyczajnie. Obracała się, wyginała ręce jak baletnica, kręciła piruety między stolikami. Dzieci, które jeszcze przed chwilą prawie się pobiły, patrzyły na nią zdziwione, a po chwili zaczęły się śmiać. Śmiałam się i ja.
Wtedy zrozumiałam, że czasem najlepsze, co możemy zrobić w obliczu dziecięcej złości, to nie moralizować, nie tłumaczyć od razu, tylko rozładować napięcie. W najprostszy, najzabawniejszy sposób.
Metoda na złość: dlaczego to działa?
Nie chodzi o to, żeby udawać, że problemu nie ma. Złość dziecka to zawsze ważny sygnał – ale zanim do niego dotrzemy, musimy zdjąć z siebie napięcie. Zarówno dziecko, jak i dorosły w chwili złości są jak balonik, który za chwilę pęknie. Kiedy dorosły zaczyna zachowywać się w nieoczekiwany sposób – tańczy, śpiewa, robi śmieszną minę – napięcie po prostu znika.
To nie magia, tylko biologia. Nasz mózg, zaskoczony komiczną sytuacją, odwraca uwagę od złości. Śmiech to reakcja, która rozładowuje emocje szybciej niż jakiekolwiek tłumaczenie. A dopiero gdy emocje opadną, możemy spokojnie porozmawiać o tym, co się stało.
Zaczęłam to stosować w domu. Kiedy mój syn się złościł, włączałam muzykę i zaczynałam udawać, że jestem baletnicą z opery. Robiłam to trochę nieporadnie, z lekkim przerysowaniem – i właśnie to było kluczem. Najpierw był szok, potem parsknięcie śmiechem. A po chwili już tańczyliśmy razem.

Jak znaleźć swój sposób na rozładowanie emocji?
Nie każda z nas ma odwagę tańczyć jak baletnica w środku rodzinnej awantury. I nie musi. Chodzi o znalezienie własnego sposobu – czegoś, co wprowadzi luz i absurd w napiętą sytuację. To może być:
- śpiewanie wymyślonej piosenki o tym, co się dzieje („Zgubiłem skarpetkę, ooo tak, zgubiłem skarpetkę!”),
- zrobienie śmiesznej miny,
- mówienie przez chwilę jak robot,
- noszenie maski z kartonu,
- mówienie „halo, halo, tu centrum pogodowe, nadchodzi burza emocji” i trzymanie się za głowę.
Dla dziecka to nie tylko rozluźnienie. To też sygnał: mama albo tata nie boją się emocji. Potrafią je przyjąć, a nawet przetworzyć w coś dobrego. To uczy, że złość nie jest końcem świata – że można ją przeżyć, rozładować, a potem... po prostu pogadać.
Sposób na złość dziecka: czasem wystarczy chwila śmiechu
Dziś moje dzieci są starsze, ale nadal pamiętam tamtą przedszkolankę i jej piruety między stolikami. To była lekcja większa niż niejedna książka o wychowaniu. Bo czasem naprawdę wystarczy jeden śmieszny gest, żeby uratować cały dzień.
Nie musimy być perfekcyjne. Nie musimy reagować „idealnie”. Czasem warto po prostu pozwolić sobie na absurd, na śmiech, na bycie niedoskonałą baletnicą w środku kuchni. Bo kiedy my rozładowujemy emocje, dzieci uczą się tego samego – a dom staje się spokojniejszym miejscem.
Zobacz też: Pytanie o pokoje na wycieczce wstrząsnęło nauczycielem. „To dziecko ma dopiero 10 lat”