Reklama

„Nielubienie dzieci w przestrzeni publicznej wchodzi na wyższy level. Dziś oburzenie, że dziecko przestraszyło gołębie nad stawem z kaczkami. I oburz na mnie, że nie reaguję. Świecie, dokąd zmierzasz” – napisała w Threads użytkowniczka @susanne.history. Kobieta prawdopodobnie oczekiwała poparcia ze strony internautów, a spotkała się z ostrą krytyką. Zasłużoną.

Nie jest to niecodzienny widok. Z relacji matki wynika, że dziecko zachowywało się jak wiele innych w jego wieku – biegało w pobliżu ptaków, prawdopodobnie śmiejąc się i próbując je rozproszyć. Jednak w tym przypadku reakcja otoczenia okazała się bardzo emocjonalna: kobieta została upomniana za... brak reakcji.

W tej krytyce nie ma niechęci do dziecka, jest za to empatia i stanięcie w obronie zwierząt. I to jest ten okropny, zmierzający w stronę zagłady świat?

Oburzenie świadków – czy reakcja była adekwatna?

W oczach zgromadzonych nad stawem to właśnie brak reakcji dorosłej osoby stał się głównym powodem do krytyki. Tego typu zarzuty często pojawiają się w przestrzeni publicznej, gdzie oczekuje się, że rodzic lub opiekun będzie natychmiast reagować na każde, nawet najmniejsze odstępstwo od społecznie przyjętych norm.

Choć @susanne.history wyraziła w swoim poście oburzenie na stan dzisiejszego społeczeństwa i jego reakcje, to wiele osób w komentarzach uznało, że to właśnie ona zaprezentowała się ze złej strony – jako osoba, która ignoruje zachowanie własnego dziecka i nie uczy go empatii wobec zwierząt.

Pod jej postem pojawiło się pond 400 komentarzy, w tym:

  • „Nie chodzi o nielubienie dzieci, tylko o rodziców ignorujących straszące zwierzęta bękarty. Zamiast pozwalać mu gonić w żaden sposób winiące ptaki, to może odłóż telefon i pobaw się z dzieckiem”,
  • „Mam nadzieję, że jak ktoś podbiegnie w przestrzeni publicznej przestraszyć Twojego bąbla, to też nie będziesz miała nic przeciwko”,
  • „Dlaczego nie reagujesz, kiedy Twoje dziecko nie wykazuje się nawet gramem empatii? Madki, które pozwalają dzieciom znęcać się nad istotami słabszymi, świecie dokąd zmierzasz”,
  • „Ale to przecież nie jest przeciwko dzieciom, tylko ich zachowaniu (bo co do zasady zwierząt dziko żyjących nie wolno płoszyć). A zwłaszcza przeciwko rodzicom, do których należy cywilizowanie dzieci (to nie wina dzieci w tym wypadku, tylko rodziców, jeżeli nie uczą ich właściwego zachowania przez korygowanie, reagowanie na nieakceptowalne zachowania)”,
  • „Problemem nie jest dziecko, które jest po prostu dzieckiem. Problemem jest dorosły, który zapomniał, że jego rolą jest tłumaczyć świat, a nie przewracać oczami. Szacunek do zwierząt nie rodzi się z oburzenia, tylko z rozmowy. A jak dorosły tego nie rozumie, może nie powinien się opiekować dzieckiem”.

Ten ostatni komentarz pięknie pokazuje, o co tak naprawdę chodzi: nie o zabieranie dzieciom dzieciństwa, ale o przekazywanie im pewnych wartości.

małe dziecko w parku i gołębie
fot. AdobeStock/pedro

Świecie, dokąd zmierzasz?

Post użytkowniczki @susanne.history kończy się gorzką refleksją. „Świecie, dokąd zmierzasz?” – pyta retorycznie, podsumowując całe zdarzenie. Dla niej to nie tylko historia o dziecku i gołębiach, ale również o społeczeństwie, które coraz częściej reaguje gniewem, a nie zrozumieniem na obecność rodziców z dziećmi w miejscach publicznych.

Jednak komentarze sugerują coś zupełnie odwrotnego – że to właśnie autorka posta nie wykazała się zrozumieniem i empatią względem zwierząt. Zamiast refleksji nad własnym brakiem reakcji, skupiła się na krytyce tych, którzy zareagowali.

Przestraszone gołębie nad stawem mogły być tylko pretekstem. W rzeczywistości mamy do czynienia z narastającą frustracją społeczną, napięciem w relacjach między dorosłymi a dziećmi oraz rosnącą presją na rodziców. W takich warunkach każdy drobny incydent może stać się iskrą zapalną.

Źródło: Threads

Zobacz także: „Syropkowi rodzice” to już plaga. Panie w przedszkolu mogą tylko prosić: „Wszyscy się boimy”

Reklama
Reklama
Reklama