Gdy ciągle się złościsz i wybuchasz, wypróbuj 1 prosty trik. Ochronisz dziecko przed stresem
Czasem wystarczy chwila, żeby domowe emocje nabrały niepokojącego tempa. Jest jednak prosty sposób, który potrafi zatrzymać tę spiralę złości rodzica i sprawić, że dziecko poczuje się bezpiecznie.

Kiedy złość rodzica przejmuje stery
Nie będę udawać, że zawsze zachowuję stoicki spokój. Bywają momenty, kiedy czuję, jak narasta we mnie napięcie. Dziecko nie słucha, obowiązki piętrzą się na każdym kroku, a ja mam wrażenie, że jestem o krok od wybuchu. W takich chwilach wszystko zdaje się wymykać spod kontroli. Mówię podniesionym głosem, gestykuluję gwałtownie, a potem… mam wyrzuty sumienia.
Długo myślałam, że najważniejsze jest to, co powiem dziecku w takiej chwili. Ale z czasem zrozumiałam, że ono wcale nie zapamiętuje dokładnych słów. Zapamiętuje mój ton, postawę, sposób, w jaki radzę sobie z emocjami. Dzieci uczą się przede wszystkim przez obserwację, a rodzic w stresującej sytuacji jest jak lustro − odbija to, czego dziecko później samo użyje w swoim świecie.
Dlatego tak istotne jest, żebyśmy nie pozwolili, by to złość kierowała domową atmosferą. Nie chodzi o to, żeby jej nigdy nie odczuwać. Chodzi o to, jak na nią reagujemy.
Trik, który zmienia wszystko: nazywanie emocji
Kiedy pierwszy raz usłyszałam od psycholożki, żeby na głos nazywać swoje emocje, pomyślałam, że brzmi to dziwnie. Miałam wrażenie, że dziecko nie musi wiedzieć, że czuję złość czy frustrację. Bałam się, że je tym obciążę. Ale okazało się, że ten prosty krok może zmienić naprawdę wiele.
Zaczęłam od prostych komunikatów: „Czuję się teraz zdenerwowana” albo „Jestem sfrustrowana, bo wszystko dzieje się naraz”. Na początku było to niezręczne − głos mi drżał, serce biło szybko. Ale im częściej to robiłam, tym bardziej zauważałam, że sytuacje przestają się zaogniać. Samo nazwanie emocji zatrzymuje spiralę napięcia.
Psychologowie mówią, że to pierwszy krok do regulacji emocji − zarówno naszej, jak i dziecka. Kiedy ono słyszy, że mama lub tata potrafią nazwać, co czują, zaczyna rozumieć, że emocje to coś, co można zauważyć i opisać, a nie coś, co przejmuje nad nami władzę.
Z czasem dodawałam kolejne elementy. Mówiłam też, jak emocje objawiają się w moim ciele: „Czuję, że napinam ramiona” albo „Moje serce bije bardzo szybko”. To otwierało przestrzeń do rozmowy. Dziecko zaczynało zauważać, co dzieje się w jego własnym ciele, gdy przeżywa silne emocje.
To nie tylko „trik wychowawczy” − to lekcja emocjonalnej inteligencji na całe życie.
Dzieci uczą się od nas najwięcej w trudnych chwilach
Zauważyłam, że po takich sytuacjach rozmowy z dzieckiem stają się bardziej szczere. Kiedy przestaję grać „niezniszczalnego rodzica” i pokazuję, że też miewam trudne emocje, tworzy się między nami nowy rodzaj zaufania. Ono widzi, że nie musi być idealne, że emocje są normalną częścią życia.
Nie oznacza to oczywiście, że wylewam na dziecko cały swój stres. Nie mówię „Przez ciebie jestem zła” ani „Zobacz, do czego mnie doprowadziłeś”. Taka narracja przerzuca na dziecko ciężar odpowiedzialności za emocje dorosłego. Chodzi o coś innego − o pokazanie własnego procesu regulowania emocji, a nie zrzucanie ich na kogoś innego.
To właśnie w tych trudnych momentach dzieci uczą się najwięcej. Obserwują, jak się uspokajamy, jak rozmawiamy z innymi, jak mówimy do siebie. Widzą, że czasem też potrzebujemy chwili, żeby złapać oddech. I to dla nich bezcenna lekcja − znacznie ważniejsza niż perfekcyjna reakcja rodzica.
Dlaczego nazywanie emocji działa podwójnie
Kiedy zaczynamy nazywać emocje, chronimy nie tylko dziecko, ale też siebie. Mówienie na głos, co czujemy, działa jak naturalny zawór bezpieczeństwa − pozwala emocjom się ujawnić, zanim przejmą nad nami kontrolę. To trochę jak z balonem: jeśli spuszczamy powietrze powoli, nie pęka z hukiem.
Dla dziecka to jasny sygnał: emocje można nazwać, można o nich mówić i nie trzeba się ich bać. A dla nas − szansa na zatrzymanie się i odzyskanie panowania nad sytuacją. Złość nie musi rządzić domem. Kiedy świadomie przejmujemy stery i pokazujemy dzieciom, jak radzić sobie z intensywnymi uczuciami, uczymy ich czegoś, czego nie znajdą w żadnym podręczniku.
Źródło: themompsychologist.com
Zobacz też: 4 magiczne słowa ukoją gniew kilkulatka. Zamiast się złościć, dziecko zacznie ci ufać