Reklama

List, który dotarł do redakcji, napisała pani Marta. Mama pięcioletniego Antosia, żona, która razem z mężem od lat stara się dzielić obowiązki domowe po równo. Jak pisze, od początku ich rodzicielstwa mają prostą zasadę: kiedy dziecko choruje, zostaje z nim ten, komu łatwiej jest wziąć wolne.

„Przecież to matka powinna zostać z dzieckiem”

„Mój mąż pracuje w firmie, gdzie szef podchodzi z dużym zrozumieniem do rodziców. Ja prowadzę własną działalność i każda przerwa oznacza straty, które później trudno odrobić. Dlatego to on częściej bierze opiekę, kiedy Antoś się przeziębi” – napisała w liście.

Z pozoru prosta, partnerska decyzja, która w ich rodzinie świetnie się sprawdza, wywołała zdziwienie w miejscu, gdzie kobieta spodziewała się raczej empatii niż ocen. „Ostatnio pojechałam z mężem do przychodni po przedłużenie zwolnienia. Lekarka, zobaczywszy, że to on figuruje jako opiekun, zapytała mnie z uśmiechem: A dla pani praca jest ważniejsza niż dziecko?”.

Zamiast wsparcia – ocena

Pani Marta przyznaje, że nie wiedziała, co odpowiedzieć. Zatkało ją. „Zawsze byłam przekonana, że wspólna opieka nad dzieckiem to coś naturalnego. Ale wtedy poczułam się jak najgorsza matka świata. Wyszłam z gabinetu ze ściśniętym gardłem” – wspomina.

Jak podkreśla w liście, nie chodzi jej o samą lekarkę, ale o mentalność, która wciąż nakłada na kobiety obowiązek bycia pierwszym i jedynym opiekunem dziecka. „Mój mąż jest świetnym tatą. Umie zrobić syrop z cebuli, mierzy temperaturę, potrafi całymi dniami czytać książeczki i podawać leki o czasie. Ale mimo to, gdy to on zostaje w domu, słyszy od znajomych: Ale z ciebie bohater, że pomagasz żonie. Pomagasz? On po prostu wychowuje swoje dziecko!”.

chore dziecko
Opieka nad chorym dzieckiem to obowiązek obojga rodziców, fot. AdobeStock/Pixel-Shot

Kiedy tata bierze opiekę, świat patrzy z zaskoczeniem

Historia pani Marty to opowieść o codzienności wielu rodzin, które próbują żyć w partnerskim modelu, ale wciąż zderzają się z uprzedzeniami. „Nie oczekuję pochwał ani współczucia. Chciałabym tylko, żeby nikt nie oceniał nas po tym, kto akurat siedzi z dzieckiem. Choroba dziecka to nie czas na pytania o to, kto bardziej kocha” – kończy swój list autorka.

List pani Marty poruszył redakcję, bo pokazuje, jak głęboko zakorzenione są społeczne schematy. Ojciec na zwolnieniu lekarskim wciąż bywa traktowany jak ciekawostka, a nie norma. Tymczasem coraz więcej rodzin w Polsce decyduje się na taki podział obowiązków – z rozsądku, z miłości, z partnerstwa.

„Może kiedyś, gdy kolejny tata przyjdzie do przychodni po zwolnienie na chore dziecko, nikt nie zapyta go, czy żona nie mogła zostać” – pisze pani Marta. I dodaje: „Nie jestem mniej matką, tylko dlatego, że czasem to on siedzi z synkiem. Jesteśmy rodziną, a nie konkurencją o tytuł rodzica roku”.

Zobacz też: Oto sekret rodziców odpowiedzialnych dzieci. Robią tę 1 rzecz, gdy dziecko ma 2 lata

Reklama
Reklama
Reklama