Jęczała przez 4 godziny, a potem plunęła krwią. Tak wyglądają wakacje większości rodzin
Przez kilka godzin wyła tak głośno, że sąsiedzi mogli pomyśleć, że stało się coś strasznego. Finał? Krew, łzy i bezradność matki, która wcale nie spodziewała się, że tak skończy się ten zwyczajny wakacyjny dzień.

Jak połączyć pracę z opieką nad dzieckiem w wakacje?
List, który trafił do naszej redakcji, zaczynał się dramatycznie: „Moja 8-letnia córka wyła z nudów przez cztery godziny. Siedziała na podłodze i powtarzała, że nie ma co robić. Ja w tym czasie pracowałam, a ona po prostu się męczyła.”
Autorka listu opisuje sytuację, którą wielu rodziców zna aż za dobrze. Praca zdalna czy stacjonarna nie zawsze daje pole manewru, a dzieci w wieku szkolnym – przyzwyczajone do zajęć, kolegów i przerw wypełnionych zabawą – nagle trafiają w domową pustkę. „Nie mamy dziadków, którzy mogliby pomóc. Nie stać nas, żeby co tydzień wysyłać ją na półkolonie. Czasem próbuję coś wymyślić, ale kiedy mam deadline, nie mam na to siły.”
Rodzice w podobnej sytuacji często sięgają po telewizję czy tablet jako „ratunek”, ale to nie zawsze działa. Po kilku godzinach dziecko jest jeszcze bardziej rozdrażnione, a frustracja narasta po obu stronach.
Z nudy do łez i… krwi
Kobieta pisze, że ten feralny dzień zakończył się jeszcze gorzej: „Po czterech godzinach marudzenia córka zaczęła bawić się na kanapie. Spadła, uderzyła wargą o podłogę i zaczęła pluć krwią. Płakała z bólu, a ja miałam wrażenie, że to finał najgorszego dnia wakacji.”
Takie sytuacje pokazują, że problem nie dotyczy tylko znudzenia, ale też bezpieczeństwa. Znużone, sfrustrowane dzieci często próbują wymyślić „coś do roboty” – i bywa, że kończy się to urazem. „Nie chciałam krzyczeć, bo widziałam, że to też moja wina. Po prostu nie mogłam być w dwóch miejscach naraz” – czytamy w liście.
Wakacje w cieniu codziennych obowiązków
Historia tej matki to nie jednostkowy przypadek, ale codzienność wielu rodzin w Polsce. Rodzice pracują, a dzieci – pozbawione codziennej struktury – szukają bodźców na własną rękę. „Tak wyglądają wakacje większości rodzin. Jeśli ktoś ma dziadków chętnych do pomocy, to ma szczęście. My musimy sobie radzić sami” – podsumowuje autorka.
Eksperci alarmują, że takie sytuacje będą się powtarzać, dopóki systemowo nie rozwiąże się problemu opieki nad dziećmi w czasie wakacji. A rodzice – choć chcieliby – nie zawsze są w stanie zapewnić swoim pociechom aktywny i bezpieczny czas.
Wakacje mają być czasem radości, ale dla wielu rodzin są też testem cierpliwości, logistyki i odporności psychicznej. W przypadku bohaterki listu – testem, który zakończył się łzami i zakrwawioną podłogą.
Chcesz skomentować albo opisać własną historię? Napisz do nas na adres: redakcja@mamotoja.pl. Czekamy na Twoją opinię.
Zobacz też: Spakowała 10-latce na kolonie 1 drobiazg, a inne matki ją wyśmiały. „W tym wieku?!”