Reklama

„Nie mam babci, nie mam cioci – a pracować muszę”

Do naszej redakcji napisała mama dwójki uczniów z Warszawy. Jej wiadomość to głos wielu rodzin, które stoją przed trudnym pytaniem: kto zajmie się dziećmi przez ponad dwa tygodnie?

„Moja firma nie zamyka się na święta. Mam tylko pięć dni urlopu do wykorzystania, a przerwa szkolna trwa 18. No, włączając w to weekendy, ale wiecie, o co chodzi” – pisze.

„Nie mam dziadków, którzy mogliby pomóc, jestem po rozwodzie, więc większość obowiązków spada na mnie. Kiedy słyszę, że szkoły znowu mają wolne, mam wrażenie, że nikt nie myśli o takich rodzinach jak moja”.

Nie jest jedyna. W komentarzach i wiadomościach pojawiają się niemal identyczne głosy: rodzice pracują, ich dzieci potrzebują opieki, a system nie oferuje żadnych rozwiązań.

Święta świętami, ale życie toczy się dalej

Rodzice podkreślają, że rozumieją potrzebę odpoczynku nauczycieli i personelu szkolnego. Wiedzą też, że Boże Narodzenie to czas rodzinny, wyjątkowy. Problem zaczyna się wtedy, gdy życie zawodowe nie daje się zatrzymać na tak długo, a brak szkolnej opieki stawia wielu rodziców pod ścianą.

„Mam 7-latkę i 10-latka. Nie zostawię ich na cały dzień samych, a opiekunka w tym okresie kosztuje majątek. Świetlica mogłaby działać choćby do południa, ale wiem, że to tylko marzenie” – pisze kolejna mama.

Niektórzy rodzice ratują się urlopem na żądanie, zmianami z partnerem, proszeniem sąsiadów czy znajomych. Ale prawda jest taka, że wiele rodzin żyje bez „sieci wsparcia” i każdy dodatkowy dzień wolny w szkołach oznacza dla nich stres, kombinowanie i poczucie bezradności.

Kiedy w końcu ktoś pomyśli o rodzinach w realnym świecie?

Przerwa świąteczna zawsze była momentem oddechu, ale 18 dni bez szkoły to coś więcej niż odpoczynek. To test organizacyjny dla rodzin pracujących w normalnym, nieświątecznym trybie.

Rodzice pytają więc wprost: jeśli szkoły mają być zamknięte przez tak długi czas, to gdzie jest systemowe wsparcie?
Dlaczego nie ma dyżurujących świetlic, chociażby w ograniczonym wymiarze? Dlaczego nikt nie rozmawia o rozwiązaniach, które pomogą rodzicom, a nie tylko postawią ich w sytuacji bez wyjścia?

Bo choć dzieci kochają wolne – dorośli żyją w świecie, który rzadko zwalnia.

I kiedy patrzymy na tegoroczny kalendarz, trudno oprzeć się wrażeniu, że po raz kolejny to rodzice muszą radzić sobie sami.

Zobacz także: „Przedszkola to ściema”. Rodzice czują się oszukani po tym, co dzieje się w grudniu

Reklama
Reklama
Reklama