Jeszcze więcej wolnego w szkołach. Rodzice: „Nikt nie myśli, co mam zrobić z dzieckiem”
Tegoroczna przerwa świąteczno-noworoczna wzbudza wśród rodziców prawdziwą burzę. Wolne trwa od 20 grudnia aż do 6 stycznia – w sumie aż 18 dni bez szkoły, lekcji i świetlicy. Dla jednych to brzmi jak błogosławieństwo, ale dla wielu pracujących rodziców to po prostu logistyczny koszmar, o którym nikt zdaje się nie myśleć.

„Nie mam babci, nie mam cioci – a pracować muszę”
Do naszej redakcji napisała mama dwójki uczniów z Warszawy. Jej wiadomość to głos wielu rodzin, które stoją przed trudnym pytaniem: kto zajmie się dziećmi przez ponad dwa tygodnie?
„Moja firma nie zamyka się na święta. Mam tylko pięć dni urlopu do wykorzystania, a przerwa szkolna trwa 18. No, włączając w to weekendy, ale wiecie, o co chodzi” – pisze.
„Nie mam dziadków, którzy mogliby pomóc, jestem po rozwodzie, więc większość obowiązków spada na mnie. Kiedy słyszę, że szkoły znowu mają wolne, mam wrażenie, że nikt nie myśli o takich rodzinach jak moja”.
Nie jest jedyna. W komentarzach i wiadomościach pojawiają się niemal identyczne głosy: rodzice pracują, ich dzieci potrzebują opieki, a system nie oferuje żadnych rozwiązań.
Święta świętami, ale życie toczy się dalej
Rodzice podkreślają, że rozumieją potrzebę odpoczynku nauczycieli i personelu szkolnego. Wiedzą też, że Boże Narodzenie to czas rodzinny, wyjątkowy. Problem zaczyna się wtedy, gdy życie zawodowe nie daje się zatrzymać na tak długo, a brak szkolnej opieki stawia wielu rodziców pod ścianą.
„Mam 7-latkę i 10-latka. Nie zostawię ich na cały dzień samych, a opiekunka w tym okresie kosztuje majątek. Świetlica mogłaby działać choćby do południa, ale wiem, że to tylko marzenie” – pisze kolejna mama.
Niektórzy rodzice ratują się urlopem na żądanie, zmianami z partnerem, proszeniem sąsiadów czy znajomych. Ale prawda jest taka, że wiele rodzin żyje bez „sieci wsparcia” i każdy dodatkowy dzień wolny w szkołach oznacza dla nich stres, kombinowanie i poczucie bezradności.
Kiedy w końcu ktoś pomyśli o rodzinach w realnym świecie?
Przerwa świąteczna zawsze była momentem oddechu, ale 18 dni bez szkoły to coś więcej niż odpoczynek. To test organizacyjny dla rodzin pracujących w normalnym, nieświątecznym trybie.
Rodzice pytają więc wprost: jeśli szkoły mają być zamknięte przez tak długi czas, to gdzie jest systemowe wsparcie?
Dlaczego nie ma dyżurujących świetlic, chociażby w ograniczonym wymiarze? Dlaczego nikt nie rozmawia o rozwiązaniach, które pomogą rodzicom, a nie tylko postawią ich w sytuacji bez wyjścia?
Bo choć dzieci kochają wolne – dorośli żyją w świecie, który rzadko zwalnia.
I kiedy patrzymy na tegoroczny kalendarz, trudno oprzeć się wrażeniu, że po raz kolejny to rodzice muszą radzić sobie sami.
Zobacz także: „Przedszkola to ściema”. Rodzice czują się oszukani po tym, co dzieje się w grudniu