Reklama

Ewa zaznacza, że jej żal nie ma nic wspólnego z różowymi sukienkami, warkoczami czy zabawą w Barbie. Powód, dla którego czasem zazdrości mamom córek, jest głębszy. I – jak sama przyznaje – aż wstyd się do niego przyznać.

Reklama

„Byłam pewna, że będę miała córkę”

Kiedy myślała o macierzyństwie, w głowie miała tylko jeden scenariusz – jedno dziecko, dziewczynka. „Patrzyłam na brzuszek i byłam pewna: będę mamą córki i wychowam sobie najlepszą przyjaciółkę. Tak jak ja mam z moją mamą. Rozmawiamy codziennie, chodzimy razem na zakupy, mamy swoje małe rytuały. Byłam przekonana, że z moją córką też tak będzie” – pisze Ewa.

Los chciał inaczej. Urodziła zdrowego, cudownego chłopca. „Byłam szczęśliwa i wdzięczna, ale gdzieś w środku musiałam pożegnać tamtą wizję. Powiedziałam sobie: 'to nieważne, miłość to miłość'. I tak właśnie jest” – podkreśla.

Ale czasem wracają do niej wizje i czarne myśli.

„To nie o sukienki chodzi”

Ewa zaznacza, że jej tęsknota nie dotyczy wyglądu czy stereotypowych zabaw. „Ja wcale nie marzyłam o czesaniu włosów czy zabieraniu córki na balet. Chodziło o tę więź – taką, jaką mam z moją mamą. O to, że zawsze będziemy w swoim życiu na pierwszym miejscu”.

Obawia się, że z synem może być inaczej. „Patrzę na moich znajomych i widzę, że mężczyźni często zakładają swoje rodziny, podążają za żonami. Nagle mają inne priorytety, a relacje z matką schodzą na dalszy plan. Wiem, że są wyjątki, ale boję się, że ja nim nie będę” – przyznaje.

Kiedy koleżanki w pracy opowiadają o wypadach i codziennych telefonach od córek, Ewa czuje ukłucie zazdrości. A zaraz potem – wyrzuty sumienia, bo przecież ma wspaniałe dziecko.

„Chciałabym być częścią jego dorosłego życia”

Ewa podkreśla, że kocha swojego synka bezgranicznie i zrobi wszystko, by ich więź była silna. „Staram się budować relację opartą na zaufaniu, rozmowie i bliskości. Chciałabym, żeby nawet jako dorosły mężczyzna chciał ze mną rozmawiać, wpadać na rosół bez zapowiedzi i dzielić się ważnymi chwilami nawet o północy”.

Dodaje, że jej myśli nie wynikają z braku miłości, lecz z lęku przed samotnością. „Czasem widzę siebie na starość i zastanawiam się, czy będę miała z kim pójść na spacer, porozmawiać o drobiazgach, tak jak teraz robię to z mamą. I wtedy pojawia się ta zazdrość”.

Jak sobie z tym radzić?

Ewa przyznaje, że stara się odganiać takie myśli. W głowie robi miejsce na nadzieję, że życie jeszcze nieraz ją zaskoczy – tak jak wtedy, gdy po raz pierwszy zobaczyła swojego synka.

Macie podobne przemyślenia? Piszcie do mnie na: maria.kaczynska-zandarowska@burdamedia.pl.

Reklama

Zobacz też: Kocham moją matkę, ale więcej nie zobaczy wnuka. Nie umiała się powstrzymać

Reklama
Reklama
Reklama