Reklama

Codziennie otrzymuję wiadomości od mam z całej Polski. Dzielą się z nami swoimi radościami, rozterkami i codziennymi zmaganiami. Niedawno dostaliśmy list, który szczególnie nas poruszył. Magda, mama dwójki i specjalistka ds. marketingu, pracuje zdalnie z domu. W teorii – spełnienie marzeń. W praktyce? „Zamieniłabym się z kasjerką z Biedronki” – pisze.

Reklama

Jej historia to echo frustracji wielu kobiet, którym wmawia się, że mają luksusowy tryb życia. Tymczasem rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej.

Praca zdalna to prosta droga do wypalenia

„Od rana słyszę tylko: masz przecież dobrze, siedzisz sobie w domu, możesz wszystko ogarnąć. Otóż nie – nie siedzę, tylko biegam. I nawet nie mam czasu na umycie zębów, kiedy tak biegam między laptopem, rozlaną zupą pomidorową a praniem” – zaczyna swój list Magda.

Pracuje na pełen etat z dwójką dzieci w wieku 3 i 5 lat. Mąż też pracuje zdalnie, ale – jak sama zaznacza – „jego praca jest ważniejsza”. On zamyka drzwi do pokoju i znika. Ona robi spotkania z klientami w salonie, z laptopem i dzieckiem na kolanach.

Największy zarzut Magdy? Brak wsparcia w wakacje. Rodzice z obu stron, choć mieszkają niedaleko, odmawiają pomocy. „Przecież nie musicie jechać do biura, sami sobie radzicie” – słyszy regularnie. Tymczasem, jak podkreśla, radzenie sobie polega na nocnej pracy, gotowaniu obiadu z dzieckiem na biodrze i pracy w hałasie. Bo czasem na pomoc musi wkroczyć Psi Patrol, a to intro wkręciło się już w głowę Magdy.

Zobacz też: „Moje dziecko ma 800+ i test ósmoklasisty. Dzięki, Polsko”. A w tym kraju dzieci po prostu są szczęśliwe

Łączy pracę z opieką nad dziećmi. Zamiast komfortu – izolacja i wypalenie

„Koleżanki mi zazdroszczą. Mówią: Ty to masz fajnie, w szlafroku do pracy. Tylko że ja w tym szlafroku przeżywam egzystencjalny kryzys” – pisze Magdalena. Praca zdalna miała dawać elastyczność, a dała poczucie uwięzienia. Codzienność z dziećmi i obowiązkami domowymi rozmywa granicę między czasem pracy a życiem prywatnym. Nie ma wyjścia z biura, nie ma przerwy na kawę z koleżankami, nie ma nawet dojazdu, kiedy choć przez chwilę mogłaby pobyć sama.

Jak czuje się Magda? Niewidoczna, odizolowana i przytłoczona. Niewidzialna w firmie, bo „i tak siedzi w domu”. Niewidzialna dla rodziny, która uważa, że nie potrzebuje pomocy. Niewidzialna dla społeczeństwa, które widzi tylko plusy, a nie widzi zmęczenia, braku snu i narastającej frustracji. „Nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam czas, żeby spokojnie zjeść śniadanie. O lunchu nie wspomnę”.

Magda marzy o pracy jak w Biedronce

To nie głos uprzywilejowanej mamy. To krzyk kobiet, które w czasie pracy zdalnej przejęły na siebie cały ciężar rodzicielstwa, domowych obowiązków i pracy na etacie, ale nikt tego nie widzi. A jeśli widzi – nie traktuje poważnie.

„Czasem myślę, że lepiej byłoby mi na kasie w sklepie – wyjść rano, zrobić swoją zmianę i po prostu wrócić do domu. Bez ciągłego przerywania, bez pracy na 5. biegu” – przyznaje Magda.

Nie chodzi o to, by odejść od trybu pracy zdalnej. Chodzi o to, by zobaczyć tych, dla których dom nie jest miejscem relaksu, a biurem, w którym czasem pracujesz przy komputerze, a czasem jako animator i kucharz. Może czas przestać zazdrościć i zacząć słuchać?

Reklama

Jeśli masz podobne doświadczenia z pracą zdalną, napisz do nas na: redakcja@mamotoja.pl. Bo każda historia się liczy.

Reklama
Reklama
Reklama