Reklama

Skąd w ogóle te 2000 zł od ZUS-u?

ZUS wypłaca różne świadczenia, ale zwykle nie są to duże kwoty. Tymczasem coraz częściej słyszę historie o tym, że ktoś dostaje „prawie dwa tysiące na rękę” i nie musi nic robić. Najczęściej padają tu dwa hasła: „świadczenie pielęgnacyjne” i „mama czwórki dzieci”.

Reklama

Przyznam, że sama – jako mama – też kiedyś gubiłam się w tym gąszczu przepisów. Bo to nie jest tak, że każdy, kto przestanie pracować, automatycznie dostanie przelew na konto. Przepisy są skomplikowane, ale w sieci krąży przekonanie, że wystarczy złożyć wniosek i pieniądze same się znajdą.

Mama czwórki dzieci i „emerytura z ZUS”

Pierwszy przypadek to tzw. Mama 4+, czyli emerytura matczyna. Rząd wprowadził ją kilka lat temu z myślą o kobietach, które urodziły i wychowały przynajmniej czworo dzieci, a później nie wypracowały minimalnej emerytury. W praktyce oznacza to, że jeśli matka nie ma innego źródła utrzymania, może dostać co miesiąc świadczenie minimalne – w 2025 roku to ponad 1780 zł brutto. Po odliczeniu podatku i składki zdrowotnej wychodzi około 1600 zł „na rękę”.

Czy to blisko 2000 zł? Tak, choć nie każdy ma świadomość, że to świadczenie przysługuje dopiero po osiągnięciu wieku emerytalnego – a więc po sześćdziesiątce. Krótko mówiąc: nie jest to rozwiązanie dla młodych mam, które właśnie teraz chciałyby rzucić pracę.

Świadczenie pielęgnacyjne – kto może je dostać?

Druga sytuacja, w której faktycznie pojawiają się kwoty sięgające 2000 zł miesięcznie, to świadczenie pielęgnacyjne. Przysługuje ono osobom, które rezygnują z pracy, aby opiekować się niepełnosprawnym dzieckiem. Od 2024 roku ta kwota wynosi już ponad 2900 zł brutto, czyli faktycznie więcej niż niejeden etat.

Brzmi jak „łatwe pieniądze”? Niestety, nic bardziej mylnego. To świadczenie dostaje się tylko w sytuacjach, kiedy dziecko ma orzeczenie o niepełnosprawności ze wskazaniem konieczności stałej opieki. To codzienna, wymagająca opieka, a nie przywilej do wykorzystania.

A co z innymi dodatkami?

Kiedy sprawdzałam temat dokładniej, okazało się, że ludzie często mieszają ze sobą różne świadczenia. 800+, dodatek osłonowy, zasiłek rodzinny, świadczenie pielęgnacyjne – wszystko to wrzucane jest do jednego worka. Stąd później biorą się opowieści o tym, że „koleżanka dostaje dwa tysiące od ZUS-u i wcale nie pracuje”.

Rzeczywistość jest bardziej skomplikowana. Tak, są sytuacje, w których państwo wspiera rodziców czy opiekunów, ale nigdy nie jest to „łatwe życie za pieniądze z ZUS-u”. To raczej wsparcie w sytuacjach kryzysowych, związanych z wychowaniem wielu dzieci albo opieką nad osobą niepełnosprawną.

Moje wnioski po sprawdzeniu

Po tej rozmowie ze znajomą miałam w głowie wiele pytań. Czy rzeczywiście da się przeżyć za takie pieniądze? Czy państwo faktycznie zachęca do tego, by nie pracować? Odpowiedź jest prosta: nie. Te świadczenia nie są zamiennikiem pensji, tylko formą pomocy w wyjątkowych okolicznościach.

Reklama

Z jednej strony – to ważne, że takie wsparcie istnieje. Z drugiej – opowieści w stylu „mam w nosie pracę, ZUS da mi 2000 zł” to bardziej miejska legenda niż realny plan na życie.

Reklama
Reklama
Reklama