Mamo, zdejmij dziecku czapkę! To nic, że jest październik
Jeszcze nie ma mrozów, a na placach zabaw już trwa coroczna awantura o czapkę. „Załóż, bo się przeziębisz!” – słyszą dzieci. One w odpowiedzi ściągają ją w sekundę. Rodzice, babcie i lekarze mówią różne rzeczy. Więc kto naprawdę ma rację w tej jesiennej wojnie?

Jesienne chłody i wieczna wojna o czapkę
Każdy rodzic zna ten obrazek: październik, kilkanaście stopni na plusie, a na placu zabaw dziecko w czapce, szaliku i kurtce szczelnie zapiętej pod szyję.
Mama wzdycha, tata próbuje mediować, a babcia oburzona dopytuje: „Chcesz, żeby złapało zapalenie ucha?!”. Dziecko w tym czasie rozpędza się na hulajnodze i po pięciu minutach jest spocone jak po maratonie. Po chwili – czapka ląduje w piaskownicy.
To nie przypadek. W Polsce kłótnie o czapkę powtarzają się co roku niczym rytuał przejścia w jesień. I nie chodzi wyłącznie o zdrowie. Czapka stała się symbolem troski, a jej brak – dowodem rodzicielskiego zaniedbania.
Skąd strach przed odkrytą głową?
Jeszcze w czasach PRL-u wierzono, że „połowa ciepła ucieka przez głowę”. Ten mit do dziś powtarzają babcie i starsze ciocie. Choć nauka dawno udowodniła, że to nieprawda – głowa traci tyle samo ciepła, co inne części ciała – w polskich domach ta zasada ma rangę świętości.
Nakaz zakładania czapki to w gruncie rzeczy komunikat: „martwię się o ciebie, chcę cię chronić”. Problem w tym, że dziecko nie słyszy tego ukrytego znaczenia. Dla niego to tylko kolejny zakaz i ograniczenie swobody. Nic dziwnego, że czapka jest pierwszą rzeczą, której maluch się pozbywa, gdy tylko dorwie chwilę wolności.
Polacy kochają przegrzewać dzieci
Nie tylko czapki są problemem. Polska ma opinię kraju, w którym dzieci ubiera się „na cebulkę”, i to w dosłownym znaczeniu. Na spacerze łatwo rozpoznać turystów – ich dzieci biegają w lekkich bluzach, podczas gdy polskie maluchy mają na sobie trzy warstwy ubrań, czapkę i szalik.

Pediatrzy od lat alarmują, że przegrzewanie dzieci szkodzi bardziej niż lekkie wychłodzenie. Maluch spocony w grubym ubraniu szybciej łapie infekcję, bo nagła zmiana temperatury – np. zdjęcie kurtki w przedszkolnej szatni – to dla jego organizmu szok. W wielu poradniach można usłyszeć: „większość dzieci trafia do lekarza nie dlatego, że marzną, tylko dlatego, że są ubierane jak na Syberię, kiedy za oknem jest 15 stopni”.
Czapka jako pokoleniowy konflikt
„Załóż czapkę” to w polskich rodzinach zdanie-wytrych. Babcia, mama i dziecko – każde ma na ten temat inne zdanie. Starsze pokolenia uważają, że bez czapki nie ma zdrowia. Młodsi rodzice, bombardowani nowoczesnymi poradnikami i wiedzą z Internetu, często mają już inne podejście. A dzieci? One robią swoje – zdejmują czapki, kiedy tylko mogą.
To dlatego spór o czapkę nigdy się nie kończy. Jest trochę jak debata o szczepionki czy słodycze – wszyscy mają swoje argumenty, a komentarze pod artykułami o czapkach zawsze kipią od emocji.
Kiedy czapka naprawdę ma sens?
Oczywiście, nie chodzi o to, by całkowicie wyrzucić czapki do kosza. Przy silnym wietrze, dużym mrozie albo gdy dziecko jest chore – nakrycie głowy jest potrzebne. Ale w październiku, przy kilkunastu stopniach na plusie? Lepiej pozwolić dziecku samemu zdecydować, czy jest mu ciepło, czy zimno.
Warto też obserwować: jeśli maluch biega, poci się i od razu zrywa czapkę – to znak, że jest mu za gorąco. Organizm dzieci ma dużo lepszą termoregulację, niż nam się wydaje, a lekkie chłody uczą go odporności.
Kto ma rację w tej wojnie?
Jak to zwykle bywa – prawda leży pośrodku. Czapka nie jest wrogiem, ale też nie powinna być powodem do rodzinnych awantur. Najważniejsze, by dziecko czuło się komfortowo i nie było przegrzewane. Bo jesienne chłody wcale nie są takie straszne – straszniejsza bywa polska nadopiekuńczość.
Zobacz także: Moje dziecko ma prawo nosić pieluchę nawet do końca zerówki. Panie muszą to przełknąć