Mamy 4 dzieci, więc nam się należy dom w spadku. Teść postawił chory warunek
Mieliśmy nadzieję, że duża rodzina to powód do dumy i wsparcia ze strony najbliższych. Zamiast tego usłyszeliśmy od teścia warunek, który sprawił, że czuję się jak intruz w rodzinie, a nie jej część.

Dom, który miał być ostoją dla naszych dzieci
Razem z mężem wychowujemy czwórkę dzieci. Każdy, kto ma dużą rodzinę, wie, ile to kosztuje wysiłku, nerwów i pieniędzy. Często rezygnujemy z własnych przyjemności, żeby dzieci miały wszystko, czego potrzebują – od podstawowych rzeczy po zajęcia dodatkowe. Kiedy pojawił się temat dziedziczenia domu po teściach, byliśmy przekonani, że właśnie nam przypadnie ta nieruchomość.
Brat i siostra mojego męża nie mają dzieci. Mają spokojne życie, pracują, wyjeżdżają na wakacje, nie muszą się martwić o codzienny budżet. W naszej sytuacji dom byłby ogromnym wsparciem – przestrzenią, w której każde dziecko miałoby swój kąt. Mąż od zawsze powtarzał, że jego rodzice marzą, żeby ich dom dalej tętnił życiem i był miejscem spotkań kolejnych pokoleń. Dlatego myśleliśmy, że decyzja będzie oczywista.
Warunek, który zburzył nasze nadzieje
Niestety, teść powiedział coś, co zwaliło mnie z nóg. Owszem, możemy dostać dom, ale tylko wtedy, jeśli spłacimy rodzeństwo męża. Dla mnie to absurd. Oni nie mają dzieci, nie muszą się martwić, że w szkole proszą o kolejne składki, że ubrania trzeba kupować co kilka miesięcy, bo dzieci rosną jak na drożdżach. Dlaczego to my, którzy ledwo wiążemy koniec z końcem, mamy jeszcze dodatkowo płacić?
Czuję się z tym niesprawiedliwie potraktowana. Mam wrażenie, że teściowie nie rozumieją naszej sytuacji. Zamiast wspierać rodzinę, która faktycznie potrzebuje pomocy, oni stawiają nas w roli dłużników. Patrzę na swoje dzieci i boli mnie serce, że dobro naszej rodziny jest traktowane jak coś mniej ważnego niż „równe udziały” między dorosłymi ludźmi bez zobowiązań.
Czy rodzina naprawdę powinna tak wyglądać?
Piszę ten list, bo chcę zrozumieć, czy naprawdę w oczach rodziców nie ma znaczenia, że mamy czwórkę dzieci. Przecież one są ich wnukami, ich przyszłością. Dom, o którym mowa, nie byłby dla nas luksusem, tylko ratunkiem. Zamiast wspierać, czuję, że teściowie rzucają nam kłody pod nogi. Nie mamy przecież tyle pieniędzy, że spłacać rodzinę.
Jestem rozgoryczona i zmęczona tym konfliktem. Zamiast myśleć o radości, jaką niesie posiadanie dużej rodziny, żyję w poczuciu, że nasze dzieci są traktowane jak ciężar. A przecież to właśnie one mogłyby dać domowi drugie życie i sprawić, że nigdy nie będzie stał pusty.
Dagmara
Chcesz skomentować albo opisać własną historię? Napisz do nas na adres: redakcja@mamotoja.pl. Czekamy na Twoją opinię.
Zobacz też: Zarabiam 6 tys. na rękę, mąż drugie tyle. Po wakacjach z przyjaciółmi poczułam się jak biedak