Reklama

Wstaję o szóstej, zanim wszyscy wstaną, żeby choć na chwilę usiąść przy kawie. Zazwyczaj i tak piję ją zimną, bo zanim zdążę się rozbudzić, jedno z dzieci już czegoś potrzebuje.

Wieczny pośpiech zamiast życia

Potem śniadanie, ubranie, plecaki, buty, nerwy. I praca. W pracy jestem „ogarnięta” – uśmiechnięta, zorganizowana, pomocna. Ale w środku czuję zmęczenie, które zaczyna być moją codziennością.

Kiedy wracam do domu po 17, marzę, żeby usiąść. Ale wiem, że to niemożliwe. Dzieci głodne, pranie czeka, lekcje same się nie zrobią, obiad trzeba wymyślić, potem jeszcze wyjść na plac zabaw, bo przecież obiecałam. W głowie mam tysiąc rzeczy, a nogi mam jak z ołowiu. Mój mąż pomaga, ale i tak czuję, że wszystko spoczywa na mnie – że to ja muszę spinać ten dom, pilnować, żeby wszystko działało.

Kiedy dzieci zasną, ja padam

O 21:30 wreszcie cisza. Dzieci śpią. Wtedy myślę, że mogłabym wziąć kąpiel, obejrzeć coś, poczytać. Ale nie mam już siły. O 21 to już się nawet wykąpać nie chce. Marzę tylko o łóżku i o tym, żeby nikt mnie przez chwilę nie potrzebował. Czasem czuję się winna, że nie mam już energii, że dzieci dostają mnie w wersji zmęczonej, zniecierpliwionej. Przecież kocham je najbardziej na świecie.

Zdarza mi się płakać po cichu, kiedy zasną. Bo nie chcę, żeby myślały, że jestem zła, sfrustrowana. Chciałabym być dla nich spokojna, obecna, uśmiechnięta. Ale jak to zrobić, kiedy doba jest za krótka, a głowa pełna obowiązków, rachunków, list zakupów i niedokończonych spraw?

zmęczona mama
Większość rodziców walczy z ogromnym zmęczeniem, fot. AdobeStock/nataliaderiabina

Marzę o chwili tylko dla siebie

Czasem wyobrażam sobie, że mam dzień tylko dla siebie. Bez prania, bez gotowania, bez planowania posiłków i myślenia o wszystkim naraz. Że mogę po prostu poleżeć, posłuchać ciszy. To marzenie wydaje się takie banalne, a jednocześnie tak odległe.

Zazdroszczę tym, którzy mówią: „trzeba tylko się zorganizować”. Ja próbowałam – planery, listy zadań, budziki, nawet medytacje. Ale życie z dwójką dzieci i etatem to nie jest równanie, które da się idealnie rozwiązać. Czasem po prostu się nie da.

Pomogłaby mi świadomość, że nie jestem jedyna, która wieczorem zasypia z poczuciem winy i zmęczenia. Może inne mamy też czują, że robią wszystko, a i tak ciągle czegoś brakuje. Chciałabym tylko, żeby ktoś powiedział: „to normalne”. Bo wtedy łatwiej byłoby znowu wstać o szóstej, wypić tę zimną kawę i spróbować jeszcze raz.

Aga


Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl

Zobacz też: Zobaczyła, co wkładają dzieciom do śniadaniówek. „Przez takich rodziców moja córka codziennie płacze”

Reklama
Reklama
Reklama