Reklama

Jestem zmęczona ciągłym tłumaczeniem się z tego, jak wychowuję swoje dziecko. Mój syn ma trzy lata. Nie, nie dostaje batonika, gdy tylko o niego poprosi. Tak, ma stałe pory spania. I nie, nie ogląda bajek cały dzień. Mam zasady. Proste, jasne, konsekwentne. A mimo to wciąż jestem traktowana jak przewrażliwiona panikara. Najczęściej przez moją własną mamę.

Reklama

„Ty też jadłaś żelki i żyjesz”

Wszystko zaczęło się niewinnie. Babcia zabiera wnuka na spacer i wraca z paczką chipsów. Tłumaczę spokojnie – proszę, żeby tak nie robiła. Że synek ma uczulenie na konserwanty, że po takich przekąskach źle się czuje. Słyszę tylko: „Oj tam, trochę nie zaszkodzi”, „Ty też jadłaś żelki i żyjesz”.

Kiedy tłumaczę, że wieczorem dziecko musi być w łóżku o 20, bo inaczej rano jest nie do życia – uśmiecha się i mówi, że „przecież wakacje”. A potem odbieram telefon od niej o 22:30, że mały jest taki rozbiegany i rozchichotany, po trzech bajkach, lodzie i „ostatnim ciasteczku”.

Nie chcę być złą córką. Ale jestem matką

Zrobiłam wszystko, by nie psuć tej relacji. Tłumaczyłam, prosiłam, pisałam listy, rozmawiałam z tatą, szukałam sojuszników. Wszystko na nic. Moje zasady są wyśmiewane albo ignorowane. „Ty nie byłaś taka trudna”, „Dziecko też potrzebuje luzu”, „Nie dajmy się zwariować”.

Ale ja się nie wariuję. Ja tylko chcę, żeby moje dziecko czuło się bezpiecznie. Żeby wiedziało, że świat jest przewidywalny. Że rodzice mają zasady, których się trzymają. Że babcia nie jest tą, która „zawsze da czekoladkę i wszystko wolno”.

To nie znaczy, że chcę odebrać im relację. Przeciwnie – chciałam, by mieli więź. Ale nie za każdą cenę.

Nie szanujesz moich granic – nie ma spotkań

Dlatego powiedziałam wprost: jeśli moje zasady nie są respektowane, nie będzie kolejnych weekendów u babci. Nie będzie zabierania „na chwilę na lody”. Nie będzie niczego – aż do świąt. I tylko przy mnie.

Nie było krzyków. Nie było awantury. Było tylko milczenie w słuchawce i zduszone „no dobrze”.

Nie cieszę się z tej decyzji. Jest mi przykro. Ale po raz pierwszy od dawna czuję spokój. Bo postawiłam granicę, która powinna być oczywista – mój dom, moje dziecko, moje zasady.

A jeśli ktoś nie potrafi ich szanować, to sam się z tej relacji wyklucza.

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama