Reklama

Nie każda matka zgodziłaby się z moim podejściem, ale ja nie chcę wychowywać dziecka, które odwraca się plecami i płacze, gdy ktoś je uderzy.

Reklama

Dlaczego kazałam mu oddać?

Wiem, że zaraz spadnie na mnie lawina krytyki. Matka, która każe dziecku oddać cios? Tak, zrobiłam to. Ale tylko dlatego, że wierzę w zasadę: nie zaczynaj, ale kończ. Nie chcę, żeby mój syn był prowokatorem, agresorem, kimś, kto pierwszy wyciąga rękę do bójki. Ale kiedy już ktoś go uderzy, niech nie stoi jak ofiara.

Dla mnie najgorsze, co mogłoby się stać, to żeby ktoś w szkole przyczepił mu łatkę „kapusia” albo „słabeusza”. Wiem, jak okrutne potrafią być dzieci i jak szybko takie słowa potrafią złamać psychikę młodego człowieka. Dlatego powtarzam mu: nie bij pierwszy, ale uderzaj jako ostatni. Jeśli ktoś cię uderzy, nie uciekaj, nie płacz, nie skarż się nauczycielowi. Stań na wysokości sytuacji.

Nie chcę wychować ofiary

Kiedy rozmawiałam z innymi matkami, wiele z nich mówiło: „Idź do wychowawcy, zgłoś sprawę, niech szkoła zareaguje”. Ale ja dobrze wiem, jak wygląda szkolne życie. Nauczyciel nie zawsze pomoże, a dzieciaki w klasie i tak wyczują, kto się skarżył.

Nie chcę, żeby mój syn dorastał w przekonaniu, że ma tylko dwie opcje: albo się poddać, albo uciec. Chcę, żeby wiedział, że w życiu czasem trzeba pokazać siłę. Nie chodzi mi o brutalność, ale o to, by umiał się obronić i nie pozwolił nikomu się zdominować.

Dla mnie to nie jest uczenie przemocy, tylko uczenie godności. W świecie, w którym dzieci potrafią być bezwzględne, to właśnie obrona siebie jest czasem najważniejszą lekcją.

Mój syn, moje zasady

Być może niektórym trudno to zaakceptować, ale ja naprawdę wierzę, że to, czego nauczę go teraz, zostanie z nim na zawsze. Uczę go nie tylko tego, że może oddać, ale też, że ma szanować innych i nie bić bez powodu. Żeby nigdy nie zaczynał.

Może ktoś powie, że to staroświeckie podejście, może nazwą mnie surową matką. Ale wolę, żeby mój syn umiał postawić się w sytuacji zagrożenia, niż żeby chował się po kątach i bał się konfrontacji. Boję się tylko jednego – że jeśli nie nauczę go bronić siebie, to ktoś kiedyś złamie mu serce, godność i poczucie własnej wartości.

Karina


Komentarz redakcji

Psychologowie nie zalecają takiego podejścia i uczenia dzieci, by uderzone oddawały ciosy. Jak podkreśla dr Emily Guarnotta, doktor psychologii i specjalistka ds. zdrowia psychicznego, dla serwisu parents.com: „Choć oddawanie ma charakter ochronny, uczy dzieci, że przemoc jest akceptowalnym narzędziem rozwiązywania konfliktów z rówieśnikami. Odwet często zaostrza sytuację i zwiększa prawdopodobieństwo, że ktoś zostanie zraniony”.

Z kolei dr Zishan Khan, psychiatra dzieci, młodzieży i dorosłych, zwraca uwagę, że przecież „chcemy wyposażyć dzieci w umiejętności, które przydadzą się w każdym środowisku – szkole, na placu zabaw czy w domu – gdzie werbalne rozwiązywanie problemów, regulacja emocji i szukanie pomocy będą w dłuższej perspektywie znacznie bardziej konstruktywne”.

Eksperci są więc zgodni, że uczenie dziecka, by oddawało ciosy, nie jest najlepszym rozwiązaniem (z jednym wyjątkiem: o ile nie jest to konieczna obrona własna). W dłuższej perspektywie znacznie ważniejsze jest kształtowanie umiejętności komunikacyjnych i emocjonalnych.

Reklama

Zobacz też: Wychowują dzieci na prawników i lekarzy. Ci rodzice robią codziennie 1 rzecz

Reklama
Reklama
Reklama