Reklama

Do redakcji napisała pani Monika, mama ośmioletniej Zuzi, uczennicy drugiej klasy szkoły podstawowej. „Moja córka od miesiąca mówi tylko o jednym. Telefon. Nie tablet, nie lalka, nie zabawka – tylko telefon. Tłumaczę jej, że jest jeszcze mała, że ma przecież zegarek z lokalizatorem, ale nic nie pomaga. Ona ma argument nie do podważenia: ‘bo koleżanki mają’”.

Zuzia dokładnie wie, jaki model chce. Ma nawet przygotowaną listę, co by z nim robiła: robić zdjęcia, grać, dzwonić do babci, nagrywać „filmiki”. „Nie mogę już słuchać o tym telefonie. Rano pytanie, czy Mikołaj zdąży go kupić, wieczorem – czy może na urodziny dostanie. Czasem mam wrażenie, że w tej klasie trwa wyścig, kto pierwszy dostanie nowy model” – pisze kobieta.

I nie jest sama. O podobnych historiach słyszy się właściwie codziennie. Rodzice dzieci z pierwszych, drugich i trzecich klas żalą się, że rozmowy o telefonach opanowały ich domy. Dzieci wymieniają się zdjęciami, opowiadają, kto ma jaką grę, kto ile ma pamięci w telefonie. „Moja córka wróciła ze szkoły i powiedziała, że pani poprosiła o wyszukanie czegoś w internecie, a ona nie mogła, bo nie ma telefonu. Płakała, że czuła się głupio” – pisze inna mama.

Telefon jako symbol „dorosłości”

Eksperci przyznają, że smartfon w wieku 7–8 lat stał się czymś w rodzaju społecznego symbolu. Dziecko nie patrzy na to jak na narzędzie, tylko jak na przepustkę, bilet, by dołączyć do grupy. Jeśli większość dzieci w klasie ma telefon, to te bez niego czują się wykluczone. A rodzice, nawet jeśli mają dobre argumenty, często w końcu ulegają, bo nie chcą, żeby ich dziecko było „tym jedynym bez”.

Coraz częściej to nie kwestia wygody, ale presji. Rodzice opowiadają, że dzieci porównują się między sobą, a nawet wstydzą się, że nie mają własnego urządzenia. „Córka powiedziała mi ostatnio: ‘Mama, ja się czuję głupio, bo tylko ja nie mam telefonu’. Serce mi pękło. Zaczynam się zastanawiać, czy warto trzymać się zasad, skoro to ją tak bardzo boli” – napisała pani Monika.

Święta pod znakiem smartfona

Wielu rodziców przyznaje, że liczy na to, iż gorączka minie po świętach. Ale w sklepach już widać, że to właśnie smartfony są jednym z najczęściej wybieranych prezentów dla dzieci. Telefon to teraz taki „punkt graniczny”. W oczach dziecka to znak, że jest już duże, że może być jak inni. Problem w tym, że wraz z telefonem dostaje coś jeszcze: dostęp do internetu, mediów społecznościowych, reklam i treści, na które nie jest gotowe.

Pani Monika przyznaje, że temat w jej domu wciąż jest otwarty. „Nie wiem, co zrobię. Z jednej strony chciałabym ją uszczęśliwić, z drugiej – wiem, że to jeszcze za wcześnie. Boję się, że kiedy w końcu się zgodzę, będzie już za późno, żeby nauczyć ją umiaru” – napisała w liście do redakcji.

Jedno jest pewne: tegoroczne święta w wielu domach upłyną pod hasłem „pierwszy telefon”. A dla rodziców to nie tylko prezentowy dylemat, ale i poważna decyzja wychowawcza – czy ulec presji grupy, czy jeszcze chwilę wytrzymać, choć każde „mamo, proszę” brzmi coraz głośniej.

Zobacz także: „Odrabiam za syna prace domowe”. Tak wychowujemy pokolenie dwie lewe ręce

Reklama
Reklama
Reklama