Reklama

Moje dzieci nie mają drogich ubrań. Nie noszą marek, które pokazują inne mamy na Instagramie. Często zakładamy coś z second handu albo z przeceny. I wiesz co? Nikomu z nas nie dzieje się od tego krzywda. Bo najważniejsze, że jest ciepło, czysto i że te ubrania pachną naszym domem.

Reklama

Moje dzieci mieszkają w jednym pokoju. Czasem się kłócą, bo jedno chce spać przy lampce, a drugie w ciemności. Ale potem i tak zasypiają razem, z włączonym starym projektorem z gwiazdkami. Bo w tym pokoju mieści się coś więcej niż meble – mieści się dzieciństwo, śmiech i rozmowy przed snem.

Moje dzieci nie bawią się drogimi, drewnianymi, ekologicznymi zabawkami. Większość ich skarbów to klocki, resoraki, pluszaki z marketu. Ale kiedy widzę, jak budują bazy albo robią teatrzyk z kuchennych gadżetów, wiem, że wyobraźnia jest warta więcej niż jakakolwiek metka.

Moje dzieci nie mają wypasionych smartfonów. Czasem dostają mój stary telefon, kiedy jadą z babcią pociągiem. Nie potrafią robić modnych zdjęć ani nagrywać TikToków. Ale potrafią się głośno śmiać, patrzeć w oczy i mówić „kocham cię” bez emoji.

Moje dzieci nigdy nie jadły sushi. Nie wiedzą, co to brunch ani latte z mlekiem owsianym. Ale wiedzą, że w niedzielę jemy rosół, że na wakacjach u dziadków są naleśniki z dżemem, a latem po obiedzie można zrywać porzeczki prosto z krzaka. Wiedzą, że zwyczajne rzeczy potrafią smakować najlepiej.

Moje dzieci mają mamę, która kocha je całym sercem. Może nie zawsze z energią, może nie zawsze z perfekcyjnym makijażem, ale zawsze prawdziwie. Mają czyste ubrania, ciepły posiłek i dom, w którym pachnie praniem, a nie świecą z butiku.

Mają wakacje u dziadków na wsi, rowery po starszych kuzynach, wspólne wieczory z bajkami i tysiąc zdjęć zrobionych nie po to, żeby się nimi chwalić, tylko żeby zapamiętać.

Moje dzieci nie mają wszystkiego, co mają inne dzieci. Ale mają czas, miłość i spokój. A ja wierzę, że to właśnie z tego buduje się prawdziwe dzieciństwo.

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama