Reklama
video placeholder

Pierwsze przedszkolne pożegnanie, czyli lekcja dla dorosłych

Nie zapomnę dnia, gdy pierwszy raz zostawiłam swoje dziecko w przedszkolu. Syn był dzielny, z plecakiem większym niż on sam, uśmiechał się, machał i biegł do sali, a ja – dorosła kobieta, matka z doświadczeniem – stałam na korytarzu i płakałam jak dziecko. To nie on miał problem z adaptacją, tylko ja.

Reklama

Pierwsze dni w przedszkolu szybko pokazują, że dzieci zwykle radzą sobie lepiej, niż zakładamy. To my, rodzice, mamy serce w gardle, setki pytań w głowie i poczucie, że zostawiamy część siebie za tymi drzwiami. To jest ta prawdziwa szkoła życia – odpuszczania, zaufania i radzenia sobie z własnymi emocjami.

Strach, wyrzuty sumienia i nieustanne pytania

„Czy on sobie poradzi?”, „Czy będzie płakał?”, „A może uzna, że go porzuciłam?”. Te pytania zna każda mama. Często okazuje się, że nasze dzieci płaczą chwilę po rozstaniu, a potem wchodzą w rytm zabawy i nowych zajęć. Tymczasem my stoimy pod przedszkolem, nasłuchując, czy aby na pewno nie słychać naszego dziecka zza drzwi.

Pierwsze dni to też wyrzuty sumienia – bo przecież mogłam jeszcze zostać z nim w domu, bo może to za wcześnie, bo może trauma zostanie mu na całe życie. A prawda jest taka, że dzieci uczą się przedszkola szybko, a my – uczymy się, że nasze maluchy mają własny świat, do którego już nas nie zapraszają na każdym kroku.

Dzieci adaptują się szybciej niż rodzice

Największe zaskoczenie przyszło do mnie wtedy, gdy po tygodniu pełnym łez i niepewności usłyszałam: „Mamo, idź już”. To był sygnał, że moje dziecko nie tylko sobie poradziło, ale że przedszkole stało się jego miejscem – ze swoimi zasadami, przyjaźniami, a nawet ulubionymi paniami. Ja wciąż odliczałam godziny do odbioru, a on nie chciał z niego wychodzić.

Z perspektywy czasu widzę, że to właśnie rodzice przechodzą trudniejszą lekcję – lekcję zaufania. Dziecko szybko zaczyna funkcjonować w grupie, a my musimy poradzić sobie z tym, że nie mamy już kontroli nad każdym jego krokiem.

Przedszkole to także test dla naszych relacji

Pierwsze dni w przedszkolu pokazują też, jak bardzo różnimy się od innych rodziców. Jedni stoją w szatni i pocieszają swoje dzieci przez pół godziny, inni od razu wychodzą, bo tak doradziła psycholożka. Są mamy, które siedzą na parkingu, by być „w razie czego”, i są takie, które w tym czasie pędzą do pracy, nie oglądając się za siebie. Ja należałam do tej pierwszej grupy – serce kazało mi czekać, nawet jeśli rozsądek mówił coś innego.

To doświadczenie nauczyło mnie, że nie ma jednej recepty na dobre przejście adaptacji. Każda rodzina, każde dziecko i każda mama ma swoją drogę. Ale jedno jest wspólne – emocje.

Lekcja, którą warto zapamiętać

Dziś, po kilku latach, mogę powiedzieć jedno: pierwsze dni w przedszkolu uczą nas, że dzieci są dużo silniejsze, niż myślimy. To my musimy przepracować w sobie lęk przed odcięciem pępowiny, nauczyć się ufać innym dorosłym i zaakceptować, że nasze dzieci mają swój własny kawałek świata.

Reklama

Ta „szkoła życia” bywa bolesna, ale jest też piękna – bo pokazuje, że wychowaliśmy dziecko, które potrafi stanąć na własnych nogach. Nawet jeśli te nogi mają jeszcze rozmiar 25 i biegną trochę niepewnie w stronę przedszkolnej sali.

Reklama
Reklama
Reklama