Reklama

Moja córka Kasia chodzi do siódmej klasy. To trudny moment – hormony, stres, szkoła, wymagania. Od zawsze była raczej przeciętną uczennicą, ale od zeszłego roku jest coraz gorzej. W szóstej klasie jeszcze jakoś sobie radziła, a teraz z matematyki i chemii ciągle tróje, czasem nawet dwóje.

Reklama

Ciągle próbuję, a efektów korepetycji brak

Zaczęłam więc szukać pomocy. Znalazłam korepetytorów – jeden od matematyki, drugi od chemii. Wydajemy z mężem 500 zł miesięcznie, ale liczyłam, że to inwestycja w przyszłość.

Na początku myślałam, że trzeba czasu. Że może po miesiącu zobaczę poprawę. Ale czas leci, a nic się nie zmienia. Kasia nadal nie rozumie ułamków, myli wzory, boi się odpowiedzi przy tablicy. Korepetytorka zapewnia, że córka „się stara”, ale ja już widzę, że chyba tylko udaje, żeby mnie nie martwić.

Czy to wina nauczycieli, czy mojej córki?

Nie wiem już, gdzie leży problem. Z jednej strony widzę, że nauczyciele w szkole mają po trzydzieścioro uczniów i trudno im do każdego podejść indywidualnie. Z drugiej – korepetytorzy biorą niemałe pieniądze, a ja nie widzę efektu. Czy naprawdę nikt nie potrafi jej pomóc?

Zdarza się, że po korepetycjach Kasia wychodzi zadowolona, mówi, że „było łatwo”, ale już następnego dnia znowu dostaje trójkę. Próbowałam z nią siedzieć wieczorami, mąż tłumaczy jej po swojemu, ale wtedy kończy się płaczem albo złością. Mówi, że „nienawidzi matematyki” i że „i tak nic z tego nie rozumie”. Czasem mam wrażenie, że zamyka się w sobie, jakby straciła wiarę w to, że może być lepiej.

klasa szkolna
Słabe oceny w szkole to powód zmartwień wielu rodziców, fot. AdobeStock/Peak River

Słabe oceny w szkole: może to coś więcej niż lenistwo

Zaczęłam się zastanawiać, czy problem nie jest głębszy. Czy może Kasia ma jakieś trudności w uczeniu się, o których nie wiemy? W szkole nikt nigdy o tym nie wspominał, ale może powinniśmy ją zapisać do poradni psychologiczno-pedagogicznej. Może ma dyskalkulię albo po prostu inaczej przyswaja wiedzę. Teraz tyle tych diagnoz wśród dzieci. Coraz częściej widzę, że nie chodzi o brak chęci – ona naprawdę się stara, ale coś ją blokuje.

Jako matka czuję ogromną bezradność. Chcę jej pomóc, ale nie wiem jak. Zastanawiam się, czy nie zrobić przerwy od korepetycji, dać jej oddech, bo może jest po prostu przemęczona. Szkoła, lekcje, korepetycje, zadania domowe – wszystko to jeden wielki maraton. Sama pamiętam, że w jej wieku po lekcjach biegałam po podwórku, a nie siedziałam przy biurku do późna.

Nie chcę, żeby Kasia myślała, że liczą się tylko oceny. Ale jednocześnie wiem, jak bardzo te tróje potrafią podkopać wiarę w siebie. Zastanawiam się, czy nie popełniliśmy jakiegoś błędu?

Ilona


Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl

Reklama

Zobacz też: Szkoły powinny dostosować menu do nowych wymagań. „Dzieci wolą sushi niż schabowego”

Reklama
Reklama
Reklama