Reklama

Składki, książki i „drobne” na początek roku

Jestem mamą uczennicy czwartej klasy. Od początku września liczę każdą złotówkę. Początek roku szkolnego to prawdziwy maraton – podręczniki, zeszyty, buty na zmianę, ubezpieczenie, rada rodziców, pieniądze na kwiaty dla nauczycieli i jeszcze fundusz klasowy. Kiedy podliczyłam wszystko, wyszło mi prawie 500 złotych, które już oddałam na same „organizacyjne” sprawy. W domu usłyszałam: „Mamo, a jeszcze potrzebuję farby, blok techniczny i nowe trampki”.

Reklama

Nie zrozumcie mnie źle – wiem, że szkoła kosztuje i że trzeba w to inwestować. Ale gdy widzę, że co chwila pojawia się nowa prośba o wpłatę, mam poczucie, że ktoś zapomniał, iż rodzice nie drukują pieniędzy w drukarni.

Wycieczka za 600 zł od dziecka?

Kilka dni temu dostaliśmy wiadomość od wychowawczyni: planowana jest wycieczka dwudniowa, koszt – 600 zł od ucznia, a pieniądze trzeba wpłacić w ciągu tygodnia. Usiadłam, bo nogi się pode mną ugięły. Czy ktoś się zastanowił, że niektórych rodzin na to zwyczajnie nie stać?

Rozumiem integrację, rozumiem, że dzieci uwielbiają wyjazdy. Ale czy naprawdę w czwartym tygodniu roku szkolnego trzeba organizować wycieczkę za takie pieniądze? Jeszcze w dodatku, gdy wielu rodziców spłaca kredyty, zmaga się z rachunkami za prąd, wodę i ogrzewanie? Siedziałam nad tą wiadomością i czułam wściekłość, ale też bezradność. Moja córka od razu się ucieszyła – bo wszystkie dzieci chcą jechać. A ja mam wybór: odmawiać jej i sprawić, że poczuje się gorsza, czy zadłużyć się dla tej jednej wycieczki.

Potrzebny zdrowy rozsądek i głos rodziców

Już wśród innych mam usłyszałam, że niektóre będą musiały rezygnować, a dzieci zostaną w szkole. To niesprawiedliwe – edukacja powinna łączyć, a nie dzielić. Chciałabym, żeby nauczyciele i wychowawcy częściej pytali nas, rodziców, na co możemy sobie pozwolić, a na co nie. Nie chodzi o to, żeby rezygnować ze wszystkiego, ale żeby dostosować plany do realiów.

Naprawdę da się zorganizować krótszą wycieczkę, wyjazd jednodniowy, czy nawet ciekawe warsztaty w szkole – i to w ułamku tej kwoty. Dzieci i tak będą szczęśliwe, jeśli zrobi się to z pomysłem. A my, rodzice, nie będziemy czuć, że musimy wybierać między rachunkiem za prąd a uśmiechem dziecka.

Dlatego proszę – niech mój list będzie apelem o zdrowy rozsądek i szacunek dla portfela rodziców. Bo szkoła ma uczyć, ale nie powinna rujnować rodzinnych budżetów już we wrześniu.

Z poważaniem, Marta


Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl

Reklama

Zobacz też: Sprawdzają Librusa po kilka razy dziennie. Nauczycielka: „Wychowujemy pokolenie leniwców”

Reklama
Reklama
Reklama