Reklama

Składka klasowa to nie fanaberia

Kiedy słyszę po raz kolejny, że „300 zł na składkę to za dużo”, ręce mi opadają. To przecież jakieś 30 zł miesięcznie, mniej niż dwie kawy na mieście. A z tych składek finansowane są rzeczy, które sprawiają, że dzieci chętniej chodzą do szkoły. Kwiaty na koniec roku, drobne nagrody w konkursach, wyjścia do kina czy do teatru, a czasem też pomoc dla uczniów, których rodziców naprawdę nie stać na dodatkowe atrakcje.

Reklama

Nie chodzi o to, żeby komuś zaglądać do portfela. Ale skoro państwo co miesiąc przelewa 800 zł na dziecko, to naprawdę dziwi mnie, że właśnie 300 zł na klasową składkę staje się problemem. Czy naprawdę uważacie, że te pieniądze są źle wydane? Bo ja patrzę na uśmiech mojej córki, kiedy cała klasa idzie na wycieczkę, i wiem, że było warto.

Na co idzie to całe 800 plus?

Rodzice dostają spore wsparcie – nikt nie wmówi mi, że 800 zł miesięcznie nie robi różnicy w domowym budżecie. Sama wychowałam się w czasach, kiedy takich dodatków nie było, i jakoś się dawało radę. Dziś, zamiast doceniać, wielu rodziców narzeka.

I niech ktoś mi powie: na co faktycznie idą te pieniądze? Bo jeśli dziecko chodzi w za małych butach, a w szkole nie ma na składkę, to coś tu jest nie tak. Oczywiście, każdy ma prawo wydawać świadczenie według własnych potrzeb – ale czy naprawdę priorytetem powinny być raty za nowy telefon albo kolejny abonament, a nie życie szkolne dziecka? To w klasie nasze dzieci spędzają większą część dnia, tam uczą się współpracy, radości i wspólnego przeżywania.

To inwestycja w nasze dzieci

Wiem, że czasy są trudne, że ceny rosną, że każdy ogląda złotówkę z dwóch stron. Ale proszę – nie róbmy z własnych dzieci ofiar naszych kalkulacji. Składka klasowa to nie obowiązek narzucony przez szkołę, tylko wyraz dobrej woli i odpowiedzialności rodziców. To my decydujemy, czy nasze dzieci będą miały fajne zakończenie roku, czy klasa wyjedzie razem na jednodniową wycieczkę, czy złożymy się na prezenty dla nauczycieli, którzy codziennie wkładają w swoją pracę serce i cierpliwość.

Wydawanie 300 zł rocznie na takie cele to naprawdę niewiele w porównaniu z tym, ile potrafimy przeznaczyć na rzeczy, które dzieciom nic nie dają. A to, co zostaje w pamięci na lata, to właśnie wspólne wyjścia, nagrody, poczucie, że klasa jest jednością.

Może warto więc przestać szukać powodów do narzekania i po prostu dołożyć swoją cegiełkę. Bo te 300 czy nawet 500 zł to nie koszt – to inwestycja w dzieciństwo, które chcemy, żeby nasze dzieci wspominały z uśmiechem, a nie z poczuciem, że im czegoś brakowało.

Maria


Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl

Reklama

Zobacz także: Bezczelna wiadomość od nauczycielki w Librusie: poszło o śniadaniówkę córki. „Poproszę…”

Reklama
Reklama
Reklama