Reklama

„Kiedyś wycieczki były przyjemnością – zarówno dla dzieci, jak i dla nauczycieli. Teraz stają się źródłem stresu, a ja coraz częściej myślę, że może faktycznie lepiej byłoby organizować je… zdalnie” – zaczyna swój list nauczyciel historii i wychowawca klasy siódmej.

Opowiada, że tegoroczny wyjazd miał być prosty i bezproblemowy – jeden dzień, niewielka odległość, sprawdzony przewoźnik. „Chciałem, żeby młodzież zobaczyła coś nowego, żeby spędziła czas razem poza szkołą, bo jednak temat egzaminu ósmoklasisty coraz bliżej. Ale już przy pierwszym ogłoszeniu zaczęły się komentarze rodziców. Jeden zapytał, czemu tak drogo. Drugi – czemu nie taniej, ale z gorszym przewoźnikiem. Trzeci zaproponował zupełnie inny termin, bo jego córka ma wtedy zajęcia dodatkowe. Czwarty uznał, że plan jest zbyt napięty, a piąty – że zbyt nudny”.

„Czasem mam wrażenie, że rodzice nawet nie pytają dzieci, czy one chcą jechać. Ważniejsze jest, by to im pasowało. A ja próbuję przypominać sobie, po co właściwie te wycieczki organizujemy. Bo z każdą kolejną czuję coraz większe zniechęcenie”.

Rodzice mają pretensje o wszystko

Nauczyciel przyznaje, że skala roszczeniowości dorosłych go przerasta. „Dostaję wiadomości o każdej porze. Ostatnio jedna mama napisała, że nie życzy sobie, by jej dziecko chodziło po starym mieście, bo to ‘bez sensu historycznie’. Inna pytała, czy córka może zabrać własne jedzenie, bo nie ufa restauracjom. Każdy ma coś do powiedzenia. A ja coraz częściej czuję, że cokolwiek bym nie zrobił – i tak będzie źle”.

Wychowawca zauważa, że przez zachowanie dorosłych znika radość z takich wyjazdów. „Kiedyś dzieci wracały podekscytowane, opowiadały o nowych miejscach. Teraz często słyszę, że mama była niezadowolona, bo autobus nie był nowy, albo że tata narzekał, iż za dużo chodziliśmy pieszo. Jakby dzieci przejmowały te emocje”.

„A przecież wycieczki są po to, by dzieci mogły oderwać się od szkolnej rutyny, poznać świat, nauczyć się czegoś praktycznego. Nie po to, by spełniać oczekiwania dorosłych, którzy myślą, że wiedzą lepiej”.

Nauczyciel kończy swój list gorzką refleksją:

„Wycieczki szkolne powinny być zdalnie – może wtedy nikt by nie narzekał. Ale wtedy stracilibyśmy coś bezcennego: okazję do wspólnego przeżywania i budowania relacji. Tylko że żeby to docenić, trzeba umieć odpuścić. A z tym – jak widać – najtrudniej mają właśnie dorośli”.

Zobacz także: „MEN myśli, że śpię na forsie”. Nowe terminy ferii zimowych zdenerwowały rodziców

Reklama
Reklama
Reklama