Reklama

Rodzice uczniów dostali w dzienniku elektronicznym informacje o rozpoczęciu roku oraz o przydzielonych wychowawcach. To zupełnie standardowa procedura. Kilka godzin później, ku mojemu zdziwieniu, dostałam wiadomość na prywatny telefon. SMS brzmiał mniej więcej: „Nie możemy się doczekać współpracy, mamy nadzieję, że to będą owocne cztery lata”. Nadawcą była matka jednego z uczniów, którego jeszcze nawet nie miałam okazji poznać.

Reklama

Proszę mi wierzyć, w pierwszej chwili kompletnie zamarłam. Skąd ta kobieta miała mój numer telefonu? Nigdy go nie udostępniałam rodzicom, a jedyną przestrzenią do komunikacji miał być dziennik elektroniczny. Poczułam się tak, jakby ktoś bez pukania wszedł do mojego mieszkania. Może intencje były dobre, ale sam fakt posiadania mojego prywatnego numeru, jeszcze zanim zaczęłam pełnić swoją nową rolę, wywołał u mnie ogromny dyskomfort.

Granice, które łatwo przekroczyć

Rodzice często zapominają, że nauczyciel też jest człowiekiem, który po pracy ma prawo odciąć się od szkolnych obowiązków. W dzisiejszych czasach granica między życiem prywatnym a zawodowym staje się coraz cieńsza, a oczekiwania wobec nauczycieli niebezpiecznie rosną.

Odbieranie SMS-a od rodzica w środku dnia, wieczorem czy – o zgrozo – w nocy, staje się powoli normą. Tymczasem są do tego stworzone odpowiednie narzędzia. Dziennik elektroniczny, oficjalne adresy mailowe czy spotkania na zebraniach – to wystarczające formy kontaktu.

Nie chodzi o to, że nie chcę rozmawiać z rodzicami. Wręcz przeciwnie – uważam, że współpraca jest podstawą dobrej edukacji. Ale współpraca nie oznacza braku granic. Nauczyciel to nie całodobowa infolinia, do której można zadzwonić lub napisać w dowolnej chwili. Kiedy rodzice zdobywają prywatny numer w niejasny sposób i korzystają z niego, naruszają moją przestrzeń, a tym samym zaczynają relację od braku zaufania.

Jak budować zdrową współpracę?

Naprawdę wierzę, że przez kolejne lata mogę stworzyć z rodzicami mojej klasy wartościową, partnerską relację. Ale żeby to było możliwe, obie strony muszą respektować zasady. Ja ze swojej strony deklaruję otwartość, chęć rozmowy i wsparcia – w wyznaczonym czasie i w ustalony sposób. Rodzice z kolei powinni uszanować, że nauczyciel ma prawo do prywatności i odpoczynku.

Zanim więc ktoś zdecyduje się wysłać SMS-a czy zadzwonić, niech zastanowi się dwa razy. Czy naprawdę jest to konieczne? Czy nie lepiej napisać w dzienniku elektronicznym i poczekać na odpowiedź w godzinach pracy? Szkoła to nie prywatna linia kontaktu, a nauczyciel nie jest dostępny non stop. Jeśli naprawdę chcemy wychowywać dzieci do szacunku i zrozumienia, powinniśmy zacząć od siebie – pokazując im, że granice są czymś, co należy respektować.

Nie mam pretensji do matki, która wysłała do mnie tamtego SMS-a – być może chciała tylko dobrze. Ale mam nadzieję, że ten przykład będzie dla rodziców przestrogą, a dla nauczycieli sygnałem, by jeszcze wyraźniej stawiać granice. Zdrowa współpraca wymaga jasnych zasad i wzajemnego szacunku.

Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl

Reklama

Zobacz także: Dzieci w 4 klasie dukają, zamiast czytać. Nauczycielka: „Rodzice niech obwiniają siebie”

Reklama
Reklama
Reklama