Nauczycielka: „Nawet 3-latki muszą mieć obowiązki”. Bez tego wychowamy stracone pokolenie
„Jak to, moje dziecko ma sprzątać po sobie?!” – usłyszała ostatnio moja dobra koleżanka, nauczycielka przedszkolna, gdy poprosiła rodzica trzylatka, by wspólnie z maluchem ćwiczył odkładanie zabawek na miejsce. Ta reakcja ją zaskoczyła, choć – jak sama przyznaje – coraz częściej spotyka się z podobnym oburzeniem.

Wielu rodziców uważa, że przedszkole to miejsce, gdzie dziecko ma się tylko bawić, a nie uczyć obowiązkowości. Tymczasem Marta mówi wprost: jeśli nie zaczniemy uczyć dzieci odpowiedzialności już od najmłodszych lat, wychowamy pokolenie, które nie będzie potrafiło zadbać o siebie ani o innych.
„Dziecko czuje się potrzebne, ważne, sprawcze”
Marta pracuje jako nauczycielka wychowania przedszkolnego od 15 lat. Zaczynała zaraz po studiach, z ogromnym zapałem i przekonaniem, że wychowanie to misja. Przez te wszystkie lata nie przestała się dokształcać – bierze udział w kursach, szkoleniach, warsztatach. Kiedy o tym opowiada, aż błyszczą jej oczy. Ale gdy poruszamy temat rodziców, ten blask nieco gaśnie.
– Coraz częściej słyszę od rodziców, że ich dziecko jest za małe, żeby po sobie posprzątać, że panie nie mają prawa tego wymagać – opowiada mi ze smutkiem. – A przecież my nie robimy tego, żeby dzieci „wyręczały” dorosłych. Chodzi o to, żeby nauczyły się, że wspólna przestrzeń to wspólna odpowiedzialność.
Marta wierzy, że już trzy- czy czterolatki mogą mieć swoje drobne obowiązki – takie na miarę możliwości: odłożenie zabawek na półkę, pomoc w rozłożeniu materiałów plastycznych, odstawienie talerzyka po obiedzie we wskazane miejsce.
– Dziecko wtedy czuje się ważne, potrzebne, sprawcze – tłumaczy. – Widzi, że jego działanie ma sens, że potrafi coś zrobić samodzielnie. To buduje w nim poczucie wartości i pewność siebie.
„Rodzice chcą dzieciom ułatwić życie, ale często je tym krzywdzą”
Kiedy słuchałam Marty, pomyślałam, że coś w tym jest. W wielu domach rodzice wyręczają dzieci ze wszystkiego – bo szybciej, bo łatwiej, bo szkoda czasu na tłumaczenie. Często słyszy się: „Zostaw, ja to zrobię”, „Jesteś jeszcze za mały”, „Nie męcz się”. Z dobrego serca, z troski – ale efekty bywają opłakane.
– Potem takie dziecko idzie do szkoły i nagle okazuje się, że nie potrafi samo się spakować, przygotować miejsca do pracy czy zapamiętać, gdzie coś odłożyło – mówi Marta. – Nie dlatego, że jest niezdolne, tylko dlatego, że nigdy nie miało okazji tego się nauczyć.
Zwróciła też uwagę na coś, o czym rzadko się mówi – że obowiązki w przedszkolu to nie kara, tylko element wychowania społecznego. W grupie dzieci uczą się współpracy, czekania na swoją kolej, pomagania innym.
– To są umiejętności, które później bardzo procentują – przekonuje. – Dziecko, które od małego uczy się, że po zabawie trzeba posprzątać, że każdy ma coś do zrobienia, lepiej funkcjonuje w grupie, w szkole, a potem w dorosłym życiu.
„Bez obowiązków nie ma odpowiedzialności”
Rozmawiając z Martą, miałam wrażenie, że mówi coś oczywistego – a jednocześnie coś, co dla wielu rodziców brzmi jak obcy, wymyślony język. Bo przecież nie chodzi o to, żeby maluchy przygotowywały 3-daniowe obiady dla rodziny czy same wstawiały pranie. Chodzi o drobne gesty, o poczucie, że są częścią wspólnoty.
– My, dorośli, chcemy, żeby dzieci były szczęśliwe i żeby miały beztroskie dzieciństwo – mówi Marta. – Ale beztroska nie oznacza braku zasad. Dziecko, które ma obowiązki, jest spokojniejsze, bardziej pewne siebie, bo wie, czego się od niego oczekuje.
I choć dla niektórych rodziców może to brzmieć surowo, trudno się z nią nie zgodzić. Jeśli nie nauczymy dzieci, że świat nie kręci się wyłącznie wokół nich, że trzeba czasem coś zrobić dla innych – to faktycznie możemy wychować stracone pokolenie. Takie, które nie potrafi współpracować, nie bierze odpowiedzialności i zawsze czeka, aż ktoś inny posprząta za nie bałagan.
Zobacz także: Nie wychowuj lenia: jakie obowiązki są odpowiednie dla dzieci w różnym wieku?