Reklama

Gdzie kończy się granica między szkołą a życiem prywatnym?

Jestem nauczycielką od kilkunastu lat i wiem, że praca w tym zawodzie wymaga cierpliwości, elastyczności i otwartości. Zawsze powtarzam sobie, że dla dzieci i rodziców chcę być wsparciem. Ale tego wieczoru, o 22, poczułam coś zupełnie odwrotnego – jakbym została sprowadzona do roli infolinii dostępnej 24 godziny na dobę. SMS od matki jednej z uczennic dotyczył... wyprawki szkolnej. Pani poprosiła mnie o przesłanie listy jeszcze tego samego wieczoru.

Reklama

Czy naprawdę ktoś uważa, że mamy obowiązek być zawsze pod telefonem? Czy to normalne, że ktoś w nocy oczekuje od nas natychmiastowej reakcji i pracy?

Telefon nauczyciela to nie jest darmowa infolinia

Przekazując rodzicom swój numer, chciałam ułatwić kontakt – w sytuacjach nagłych, naprawdę ważnych. Choroba dziecka, pilne sprawy organizacyjne, nieporozumienia – rozumiem, że wtedy trzeba napisać lub zadzwonić. Ale wyprawka o 22? To już przekracza granice zdrowego rozsądku.

Nauczyciel też człowiek – potrzebuje snu, chwili ciszy, oddechu od codziennych obowiązków. Zamiast tego, dostajemy sygnał, że zawsze powinniśmy być gotowi. Że mamy rezygnować z życia prywatnego, bo „tak wygodniej”. To jest właśnie ta roszczeniowość, z którą coraz częściej spotykamy się w szkołach. Rodzice, którzy chcą mieć nauczyciela na zawołanie, w dzień i w nocy.

Dlaczego musimy mówić: dość

Wielu moich kolegów i koleżanek ma podobne doświadczenia. Dostają wiadomości w weekendy, telefony podczas świąt, a nawet zapytania w środku nocy. To nie jest normalne.

Szkoła to miejsce pracy. Kontakt z nauczycielem powinien odbywać się w określonych godzinach, tak samo jak w innych zawodach. Gdyby ktoś chciał napisać do lekarza rodzinnego albo urzędnika o 22, pewnie pięć razy by się najpierw zastanowił. Dlaczego więc wobec nauczycieli tak często brakuje granic i szacunku?

Nie jestem przeciwko rozmowie z rodzicami. Chcę, żebyśmy współpracowali dla dobra dzieci. Ale potrzebuję, żebyśmy wszyscy pamiętali – nauczyciel to nie telefon alarmowy. To człowiek, który kończy pracę, odkłada telefon i chce pobyć ze swoją rodziną. Wysłanie SMS-a w środku nocy, by załatwić sprawę wyprawki, to brak wyczucia i zwyczajna bezczelność.

Nauczycielka z Poznania


Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl

Reklama

Zobacz też: Nie mogę uwierzyć, co ta matka wyprawia w szkolnej szatni. Synowi zakrywam oczy

Reklama
Reklama
Reklama