Reklama

„Podałam listę do wypełnienia i wtedy zrozumiałam…”

„Na każdym zebraniu proszę rodziców, żeby wpisali aktualne dane kontaktowe – adres mailowy i telefon. Chodzi o to, żebym mogła szybko się z nimi skontaktować w razie problemów czy pilnych spraw dotyczących dziecka” – pisze nauczycielka w liście. „Akurat tego dnia tatusiowie zjawili się na zebraniu liczniej niż mamy. Uznałam to za dobry znak”.

Reklama

Jak relacjonuje, już po chwili zorientowała się, że coś tu jest nie tak. „Patrzę na pierwsze wpisy – numer telefonu i adres mailowy… ale nie taty, tylko mamy. Kolejny wpis – to samo. Potem jeszcze raz i znów to samo. W końcu wszystkie kartki wyglądały identycznie: dane żon”.

Dlaczego ojcowie uciekają od odpowiedzialności?

Autorka listu nie kryje irytacji. „Nie rozumiem, dlaczego ojcowie nie chcą odbierać telefonów od wychowawcy własnego dziecka. To przecież nie są rozmowy o pogodzie, tylko o jego zachowaniu, ocenach, potrzebach. Mam wrażenie, że oni nawet nie próbują brać odpowiedzialności za szkolne sprawy” – podkreśla.

Jej zdaniem, taka postawa może świadczyć o szerszym problemie w rodzinach. „Obawiam się, że jeśli w szkole unikają kontaktu, to w domu też większość obowiązków związanych z dziećmi zrzucają na żony. A potem dziwimy się, że matki są przemęczone i sfrustrowane”.

Publiczne upomnienie na kolejnym spotkaniu

Nauczycielka przyznaje, że nie wytrzymała i postanowiła zareagować. „Na następnym zebraniu zaczęłam od jasnego komunikatu: proszę o dane kontaktowe ojców, nie matek. I powiedziałam to przy wszystkich. Chciałam, żeby zrozumieli, że nie ma w tym nic dziwnego – dziecko ma dwoje rodziców i oboje powinni być dostępni dla szkoły”.

Niektórzy ojcowie zareagowali zakłopotaniem, inni udawali, że temat ich nie dotyczy. „Liczyłam, że ta rozmowa coś zmieni. Może chociaż część z nich zacznie odpowiadać na wiadomości i angażować się w życie szkolne dziecka. Bo jeśli teraz odcinają się od tak prostych spraw, to co będzie dalej?” – kończy swój list.


Komentarz redakcji:

Nie jest tajemnicą, że w wielu polskich domach to matki przejmują większość obowiązków związanych ze szkołą – od odrabiania lekcji, przez spotkania z nauczycielami, po odbieranie telefonów w sprawach dzieci. Jednak coraz częściej pojawiają się głosy, że taki model wymaga zmiany.

Dzieci potrzebują obecności i zaangażowania obojga rodziców, a szkoła powinna móc kontaktować się z każdym z nich bez pośredników. To nie tylko kwestia organizacyjna, ale i sygnał dla dziecka, że tata jest tak samo ważny w jego edukacji, jak mama.

Reklama

Zobacz też: Wzięłam ślub, ale nie z miłości. Powód? 3 litery i podpis w sądzie

Reklama
Reklama
Reklama