Reklama

Zadanie miało być proste – coś w rodzaju luźnej pracy na lekcji po temacie o rodzinie i codziennych obowiązkach. Nauczycielka poprosiła dzieci, by narysowały siebie w domu: jak spędzają popołudnia, co lubią robić, co sprawia im przyjemność. Liczyła na obrazki z zabawą, wspólnym gotowaniem, spacerami, może planszówkami z rodzicami.

Tymczasem już po kilku minutach, gdy zaczęła chodzić między ławkami, zobaczyła coś, co ją uderzyło. Większość dzieci rysowała telewizory, laptopy i telefony. Niektórzy dodali nawet szczegóły – słuchawki na uszach, konsolę, tablet. Jedno dziecko narysowało mamę i tatę siedzących na kanapie z telefonami w ręku, a siebie obok – z tabletem.

„Nie sądziłam, że to aż tak powszechne. W żadnej pracy nie było placu zabaw, klocków, książki czy wspólnej kolacji. Dla większości dzieci dom to ekran” – napisała później nauczycielka w liście, który trafił do naszej redakcji.

Ekrany zastąpiły rozmowy i wspólny czas

Nie ma co udawać – technologia zdominowała codzienność dzieci. Telefony, tablety, bajki na YouTubie i gry to dziś stały element popołudniowego rytuału. Oczywiście nie chodzi o to, by całkowicie z nich rezygnować. Problem pojawia się wtedy, gdy stają się jedynym sposobem na spędzanie czasu.

Nauczycielka przyznaje, że prace dzieci dały jej do myślenia. „Zobaczyłam pokolenie, które nie potrafi się nudzić. Kiedy pytam, co robili w weekend, słyszę: ‘grałem’, ‘oglądałem’, ‘byłem na telefonie’. Kiedy mówię o zabawach, które pamiętam ze swojego dzieciństwa, patrzą na mnie z niedowierzaniem”.

To nie jest oskarżenie wobec rodziców – raczej apel o refleksję. Bo to, co dla nas jest tylko „chwilą spokoju”, gdy dziecko ogląda bajkę, dla niego staje się codziennym nawykiem. A nawyki w tym wieku zostają na długo.

„Rodzice, otwórzcie oczy”

Zadanie plastyczne, które miało być niewinną zabawą, stało się dla nauczycielki symbolem pewnej zmiany – i ostrzeżeniem. „Nie chodzi o to, byśmy teraz wpadli w panikę i wyrzucili telewizory. Ale jeśli dziecko widzi świat przez ekran, to znaczy, że czegoś mu brakuje. Może wspólnego spaceru, może rozmowy, może uwagi”.

Nauczycielka zakończyła swój list mocnymi słowami: „Rodzice, otwórzcie oczy. Nie dowiemy się, co naprawdę przeżywają nasze dzieci, jeśli nie przestaniemy patrzeć w telefony”.

To zdanie powinno wybrzmieć w każdym domu. Bo dzieci nie potrzebują idealnych rodziców ani drogich zabawek. Potrzebują obecności – tej prawdziwej, bez pośpiechu, bez rozpraszaczy. A może właśnie taki rysunek z przedszkola czy szkoły to najlepszy moment, by się na chwilę zatrzymać.

Zobacz także: „Odrabiam za syna prace domowe”. Tak wychowujemy pokolenie dwie lewe ręce

Reklama
Reklama
Reklama