Nauczycielka: „Współcześni rodzice oczekują głasków. Zapomnieli, że w szkole trzeba się uczyć”
Czy szkoła ma być od nauki, czy od rozdawania dyplomów za udział i zbijania piątek? Coraz częściej odnoszę wrażenie, że rodzice oczekują od nas, nauczycieli, abyśmy byli animatorami dobrej zabawy, a nie przewodnikami po świecie wiedzy. Ale szkoła nie jest po to, by przytulać i pocieszać za każdym razem, kiedy dziecko się potknie.

Pracuję w szkole podstawowej od kilkunastu lat i widzę, jak zmieniły się oczekiwania rodziców. Dziś dziecko ma dostać dyplom nie za wygraną, ale już za sam udział w konkursie. Ma być chwalone nie za dobry wynik, ale za samo wykonanie zadania, które po prostu należało do jego obowiązków. Rodzice pytają, dlaczego nie pochwaliłam dziecka za odrobioną pracę domową albo za to, że w ogóle przyszło przygotowane na lekcję.
Nie mam nic przeciwko nagrodom i docenianiu wysiłku. Ale jeśli każde najmniejsze działanie jest traktowane jak wielki sukces, to co dziecko ma poczuć wtedy, gdy naprawdę się postara, kiedy włoży w coś serce i ciężką pracę? Gdzie jest różnica między obowiązkiem a osiągnięciem?
Emocje są ważne, ale…
Nie chcę, żeby zabrzmiało to tak, jakbym była przeciwniczką troski o emocje. Wręcz przeciwnie – dzieci mają prawo czuć frustrację, smutek, złość i trzeba im pomóc je oswoić. Problem pojawia się wtedy, gdy rodzice oczekują, że szkoła zbuduje wokół ich dziecka bańkę ochronną, w której nigdy nie doświadczy rozczarowania czy porażki.
Tymczasem właśnie te trudniejsze doświadczenia uczą, że życie nie zawsze będzie wygodne. Że czasem trzeba podjąć wysiłek, że nie wszystko przychodzi łatwo. A w szkole – tak samo jak później w pracy czy w dorosłym życiu – są zadania do wykonania, terminy, konsekwencje.
Szkoła to nie sala zabaw
Rodzice coraz częściej dopytują, kiedy będzie kolejna wycieczka, kino, teatr. Chcieliby, żeby szkoła była miejscem atrakcji i przywilejów, a nie wymagających lekcji. Ale szkoła nie może stać się salą zabaw z dodatkiem lekcji matematyki i języka polskiego.
– „Dzieci muszą rozumieć, że obowiązki są częścią życia. Jeśli dostaną minus, to nie jest koniec świata, tylko sygnał, że trzeba popracować. Jeśli nie pojadą na piątą wycieczkę w semestrze, świat się nie zawali” – powtarzam to wielokrotnie podczas rozmów z rodzicami.
Jako nauczycielka wierzę w równowagę. Troska o emocje jest potrzebna, ale nie może zastąpić wymagań. Docenianie ucznia ma sens, jeśli idzie w parze z nauką odpowiedzialności. W przeciwnym razie wychowamy pokolenie, które będzie oczekiwało nagród za samą obecność, a nie będzie przygotowane do realnych wyzwań.
Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl
Zobacz także: