Nie puszczam córki na nocowanki. Nie po tym, co przytrafiło się jej przyjaciółce z klasy
Pewna mama opisała wieczór, który zmienił jej spojrzenie na pozornie niewinne nocowanie u koleżanki. To, co miało być zabawą i dziecięcą przygodą, skończyło się łzami.

„Nie puszczam już córki na nocowanki, choć kiedyś myślałam, że przesadzam” − tak zaczynał się list, który przeczytałam kilkukrotnie. Jego autorką była mama dziewięcioletniej Martynki, która chciała opowiedzieć historię przyjaciółki jej córki − Poli.
Dziewczynki znają się od lat, spędzały razem przerwy, bawiły się po szkole, chodziły na urodziny. Nocowanki w gronie ich najbliższych koleżanek wydawały się naturalną koleją rzeczy. Tymczasem... ta historia to ostrzeżenie dla innych rodziców.
Mama Poli nie miała obaw − znała dom, rodziców, adres, pod który odwiozła córkę. Przed pójściem córki na nocowankę zadzwoniła do mamy koleżanki, upewniła się, że wszystko w porządku, że dzieci będą miały kolację i że ktoś będzie czuwał. Wieczór przebiegał standardowo − SMS od córki, kilka zdjęć z pizzą i grą planszową. Spokój skończył się dopiero rano.
Pola wróciła do domu, nie wypowiadając słowa. Chociaż zazwyczaj trajkotała o wszystkim, tym razem była wycofana, przygaszona. Kilka godzin później mama usłyszała od córki, co się wydarzyło.
Noc pełna krzyków i strachu. „Leżałam i się bałam”
Podczas nocowania u koleżanki Pola była świadkiem rodzinnej awantury, która rozegrała się za ścianą sypialni. Dziewczynka wieczorem usłyszała podniesione głosy. Rodzice koleżanki się kłócili. Ojciec przeklinał, krzyczał, w pewnym momencie usłyszała dźwięk tłuczonych naczyń.
„Leżała w łóżku, nie wiedziała, co robić. Bała się ruszyć, bała się oddychać. Chciała do mamy” − napisała do nas poruszona matka. Kobieta dowiedziała się o tym koszmarze od swojej córki, której przyjaciółka wszystko wyjawiła. Jej reakcja była natychmiastowa: przestała chcieć chodzić na nocowanki. „A jak u kogoś też tak się stanie?” − zapytała potem swoją mamę.
Dziecko, które miało tylko spać i się bawić, wróciło z czymś, co nie dawało mu spokoju. Trauma z tamtej nocy długo się za nią ciągnęła. Nie chciała spać sama, bała się dźwięków z sąsiednich mieszkań.
Niewidzialna granica prywatności i bezpieczeństwa
Po tym, co usłyszała od córki, mama Martynki zaczęła ostrożniej podchodzić do idei nocowanek. Zrozumiała, że to nie tylko kwestia miejsca do spania i pizzy na kolację. Nawet jeśli znamy drugiego rodzica z krótkiej rozmowy pod szkołą, to nie oznacza, że wiemy, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami.
List kończył się słowami: „Nie wiem, czy przesadzam. Ale teraz myślę: wolę, żeby moje dziecko spało w swoim łóżku, bezpiecznie. Niech koleżanki przychodzą do nas. Ale ja już nie potrafię zaufać, że w każdym domu jest spokojnie i bezpiecznie”.
Z perspektywy redakcji:
To nie pierwszy raz, gdy słyszymy podobne historie. Nocowanki to piękny element dzieciństwa, ale też ogromna odpowiedzialność. Warto rozmawiać z dziećmi, ale też z rodzicami — nie tylko o planie wieczoru, ale i o domowej atmosferze. Bo czasem dziecko nie powie wprost, ale jego milczenie będzie mówić najwięcej.
Zobacz też: „Bezczelny smarkacz” – syknęła w autobusie starsza pani do mojego syna. Dotknęłam jego ucha