Nie uczę dziecka mówić „dzień dobry”. I nie jestem leniwą matką
Wiem, jak to brzmi. Ale naprawdę – nie zmuszam dziecka do „dzień dobry”, „przeproś panią” ani „daj buziaka wujkowi”. Nie dlatego, że odpuszczam wychowanie. Tylko dlatego, że wierzę w relacje, a nie w tresurę. I chcę, żeby moje dziecko było uprzejme… z wyboru.

Niegrzeczne? Nie. Świadome
Nie ciągnę mojego syna za rękaw, żeby powiedział „dzień dobry” sąsiadowi. Nie poprawiam córki, jeśli spojrzy w podłogę, zamiast w oczy nauczycielce. Wiem, że ludzie wtedy oceniają. Czasem słyszę: „No powiedz, bo mamusia się wstydzi”, „Nie tak się wychowuje dzieci”, „Nie wiesz, co to dobre maniery?”
Wiem. Ale też wiem coś jeszcze: dziecko, które nie czuje się bezpiecznie w relacji, nie ma obowiązku jej udawać. A grzeczność wymuszona przez dorosłego to nie uprzejmość. To maska.
Słowo bez kontaktu to pusta forma
Nie chcę, żeby moje dziecko było grzeczne, jeśli oznacza to:
– mówienie „dzień dobry” z przymusu,
– przepraszanie, kiedy nie rozumie, za co,
– mówienie „dziękuję” tylko dlatego, że ja tak chcę.
Chcę, żeby było życzliwe, empatyczne, uważne. Ale nie automatycznie. Tylko wtedy, kiedy naprawdę to czuje.
Psycholożka: Grzeczność nie może być ważniejsza niż zgoda
Psycholożka dziecięca mówi jasno:
„Jeśli dziecko nie chce wejść w kontakt, nie ma sensu go wymuszać. Uprzejmość nie powinna być formą opresji. Lepiej nauczyć je mówić 'dzień dobry' wtedy, kiedy naprawdę chce się przywitać – nie tylko wtedy, gdy musi.”
To naprawdę otworzyło mi oczy. Bo co z tego, że dziecko powie „dzień dobry”, jeśli w środku czuje stres, zawstydzenie albo... opór?
Nie chcę dziecka, które zna zasady. Chcę dziecka, które zna siebie
Chcę, żeby wiedziało, kiedy czuje się dobrze z ludźmi, kiedy może odmówić kontaktu i kiedy „dzień dobry” to coś więcej niż dźwięk – to relacja.
Uczę je tego, co najtrudniejsze: słuchać siebie. A jeśli na tym etapie oznacza to brak „dzień dobry” – trudno. Wolę, żeby miało granice niż wyuczoną uprzejmość.
Czy to naprawdę takie straszne, jeśli dziecko nie mówi „dzień dobry” każdemu dorosłemu?
A może to właśnie my, dorośli, powinniśmy nauczyć się nie oczekiwać grzeczności, tylko prawdziwego kontaktu?
Moje dziecko uczy się mówić „dzień dobry” wtedy, kiedy czuje, że chce kogoś naprawdę przywitać.
I wiecie co? Dla mnie to o wiele więcej, niż puste słowo rzucone z przymusu.