Nie znoszę „nowoczesnych” matek. Wychowujecie najbardziej zepsute pokolenie
Gdy 3-letni Natanek uderzył kolegę z piaskownicy wiaderkiem w głowę, jego mama uklękła przy nim i niemalże z egzaltacją wyszeptała: „Wiem, że masz w sobie całą paletę emocji. Czy mogę Cię przytulić?”. Dzień później Natanek ugryzł koleżankę, bo nie nauczył się, że nie można krzywdzić innych.

Natanków, Milanków, Blanki i Mie można spotkać w każdej piaskownicy, w każdym przedszkolu. Dlaczego rzucają przedmiotami, gryzą, biją i kopią, uderzają rączkami w ścianę albo krzyczą tak, że słyszą ich mieszkańcy sąsiedniego osiedla? Bo ich „nowoczesne” mamy znają tyle trendów, przeczytały tyle książek, słuchają tylu podcastów i śledzą na Instagramie tyle influencerek, że zapomniały o istnieniu zdrowego rozsądku.
Nie chcę umniejszać emocjom dziecka. Absolutnie. Dziecko ma prawo do złości, frustracji, smutku. Ma prawo płakać, tupnąć nogą, krzyknąć. Ma prawo czuć. Ale to, że ma prawo czuć, nie znaczy, że ma prawo krzywdzić innych. I tu jest największy problem dzisiejszych „nowoczesnych” rodziców: zapomnieli, że ich dziecko jest ważne. Ale nie najważniejsze.
Granice to nie przemoc
Kiedy siadam z moją córą na placu zabaw, widzę coraz częściej dzieci, które rzucają łopatkami, sypią piaskiem, drą się wniebogłosy, bo… mama przeczytała w książce, że „nie wolno mówić dziecku nie”. Albo że „każde uczucie jest ważne i trzeba je zaakceptować”. Jasne, ważne. Ale w tym wszystkim zniknęły granice.
Granice, których nie da się obejść ani negocjować. Granice, które uczą dziecko, że pewne zachowania są niedopuszczalne. Że bicie, gryzienie, szczypanie – to nie jest wyraz emocji, tylko złamanie zasad.
Dzieci potrzebują dyscypliny. Nie tej złej, karzącej, upokarzającej. Potrzebują zdrowej dyscypliny: konsekwencji, powtarzalności, jasnych reguł. Muszą wiedzieć, że pewne rzeczy są zabronione, że są granice, których nie wolno przekraczać. Dopiero wtedy uczą się empatii – że ich emocje nie mogą ranić innych, że świat nie kręci się tylko wokół ich potrzeb.
Dlaczego dziś nie wolno powiedzieć „nie”?
Słowo „nie” stało się tabu. A przecież to najprostsza forma ochrony dziecka i jego otoczenia. „Nie wolno” nie oznacza „nie kocham”, nie oznacza „niszczę twoje emocje”. „Nie wolno” to jasny komunikat: „Tu są granice. To, co robisz, jest niedozwolone”.
Ale w wielu domach słowo „nie” zostało wyparte przez ciągłe „rozumiem Cię, rozumiem Cię, rozumiem Cię”. Albo jeszcze lepiej: „czuję Cię”. Jeśli czujesz swoje dziecko, może czas na kąpiel? Żartuję. No super, że dziecko jest rozumiane, ale nikt nie nauczył go, że nie można uderzyć kolegi, że nie wolno zabierać zabawki siostrze, że nie można wrzeszczeć tak, że sąsiedzi słyszą każdy okrzyk.
Kiedyś dzieci uczyły się granic naturalnie – przez obserwację, przez powtarzalność, przez codzienne doświadczenie. Przez granice stawiane im przez rodziców. Przez obowiązki domowe. Dziś rodzice boją się wychowywania. Bo to nie jest modne, bo ktoś w internecie napisze, że dziecko będzie „traumatyzowane”, bo łatwiej być „super fajną mamą”, która zawsze rozumie, zawsze przytula, nigdy nie stawia wymagań.
Emocje + granice = zdrowe dziecko
Nie chodzi o to, żeby odbierać dziecku emocje, żeby zabraniać czuć. Wręcz przeciwnie. Chodzi o to, żeby emocje mogły istnieć w granicach bezpieczeństwa i zdrowego rozsądku. Dziecko, które zna granice, które widzi konsekwencje swoich czynów, jest pewniejsze siebie. Wie, co jest dobre, a co złe. Uczy się empatii, szacunku dla innych, zrozumienia, że świat nie kręci się tylko wokół jego potrzeb.
Dlatego tak bardzo denerwuje mnie widok dzieci rzucających piłką w innych, gryzących kolegów, bijących siostrę – bo ich rodzice przeczytali wszystkie książki i przesłuchali wszystkie podcasty, ale zapomnieli o jednej, najważniejszej rzeczy: o granicach. Zdrowych, jasnych, niepodważalnych granicach, które nie umniejszają emocji, tylko uczą, że one nie są przyzwoleniem do krzywdzenia innych.
Tak, dzieci potrzebują przytulenia. Tak, dzieci potrzebują rozmowy. Ale dzieci też potrzebują powiedzenia: „Nie, tego nie robimy. Nie możesz uderzyć kolegi, bo to krzywdzi innych. Spróbuj inaczej wyrazić swoją złość”. I tu leży cała różnica między nowoczesną mamą, która pogubiła granice, a mądrą, świadomą matką, która łączy emocje z dyscypliną.
Zobacz także: Nowy trend: rodzice FAFO robią te 4 rzeczy. To oni wychowują odpowiedzialne dzieci