Nowy trend: rodzice FAFO robią te 4 rzeczy. To oni wychowują odpowiedzialne dzieci
Jeszcze niedawno uchodzili za zbyt liberalnych, dziś psychologowie dziecięcy mówią o nich z uznaniem. Rodzice FAFO to ci, którzy nie chowają dzieci pod kloszem – pozwalają im popełniać błędy i... uczyć się na nich.

Gdyby moje dziecko po raz kolejny odmówiło założenia kurtki mimo deszczu za oknem, jeszcze kilka lat temu zrobiłabym z tego powód do dyskusji, kłótni, może nawet szantażu emocjonalnego. Dziś? Uśmiechnęłabym się, wręczyła parasol i powiedziała tylko: „Decyzja należy do ciebie”. To nie byłoby poddanie się. To był świadomy wybór – styl wychowawczy FAFO. I muszę przyznać: nic tak nie uczy samodzielności i odpowiedzialności jak... pozwolenie dziecku na chwilową porażkę.
Czym jest FAFO parenting i skąd ta nazwa?
FAFO to skrót, który w mediach społecznościowych zrobił furorę. Oznacza styl wychowania oparty na zasadzie: „f*k around and find out” – czyli w wolnym tłumaczeniu: „dowiedz się sam”. Nie chodzi o to, by dzieciom nie pomagać. Chodzi o to, by nie rozwiązywać problemów za nie. Jeśli dziecko nie chce włożyć kaloszy i wraca do domu z przemoczonymi skarpetkami, to nie znaczy, że jesteśmy złymi rodzicami. To znaczy, że daliśmy mu przestrzeń do doświadczenia naturalnej konsekwencji swojej decyzji.
Zanim ktoś powie, że to bezduszne – uspokajam: FAFO parenting zakłada działanie w bezpiecznych granicach. To nie jest porzucenie odpowiedzialności, tylko jej redefinicja. Nie zostawiamy dzieci samych sobie. Po prostu stajemy z boku, gotowi na rozmowę, ale nie na wyręczanie.
Eksperci od rozwoju emocjonalnego dzieci coraz częściej zachęcają rodziców do tej postawy. I mówią jasno: dzieci uczą się nie poprzez wykłady dorosłych, tylko poprzez realne doświadczenia. Najlepiej – własne. A styl FAFO daje im na to przestrzeń.
Te 4 rzeczy robi każdy rodzic FAFO
W rozmowach z innymi rodzicami, którzy poszli tą samą ścieżką, zauważyłam pewien wspólny wzorzec. I wcale nie chodzi o to, że jesteśmy leniwi czy obojętni. Wręcz przeciwnie – FAFO to styl dla tych, którzy są uważni i konsekwentni. Oto cztery zasady, którymi się kierujemy:
1. Pozwalamy dzieciom doświadczać naturalnych konsekwencji
Bez straszenia, bez moralizowania. Jeśli dziecko nie spakuje kanapki, to w szkole będzie głodne. Nie chodzi o to, żeby mu zrobić na złość, tylko o to, żeby poczuło związek przyczynowo-skutkowy. To buduje odpowiedzialność. I wbrew pozorom – zaufanie do rodzica.
2. Pomagamy rozwiązywać problemy, ale nie rozwiązujemy ich za dziecko
To kluczowa różnica. Gdy moje dziecko rozbiło tablet, nie biegłam od razu do sklepu po nowy. Usiadłyśmy razem i porozmawiałyśmy o tym, co może zrobić, by zarobić na naprawę. Pomogłam wymyślić plan – nie dałam gotowego rozwiązania.
3. Wyznaczamy jasne granice i zasady – dostosowane do wieku
FAFO nie oznacza anarchii. To nie jest: „rób, co chcesz, bo masz prawo do błędu”. To raczej: „masz przestrzeń do działania, ale w określonych ramach”. Dzieci muszą wiedzieć, co wolno, a czego nie – i czemu to służy.
4. Rozmawiamy o decyzjach i ich skutkach
Nie osądzamy, nie punktujemy. Ale nie udajemy też, że nic się nie stało. FAFO parenting opiera się na rozmowie – spokojnej, mądrej, opartej na pytaniach typu: „Jak się z tym czułeś?”, „Co zrobisz następnym razem?”, „Czego się nauczyłeś?”. To rozmowy, które uczą krytycznego myślenia i refleksji.
Efekty? Nie tylko mniej krzyków, ale też więcej... dumy
Odkąd stosuję FAFO parenting, widzę w moich dzieciach ogromną zmianę. Mają większe poczucie sprawczości, szybciej podejmują decyzje i nie boją się ich konsekwencji. Uczą się nie tylko na błędach – ale przede wszystkim uczą się SAMODZIELNIE. A to, moim zdaniem, najcenniejszy kapitał, jaki możemy dać dzieciom na przyszłość.
Jasne, że są trudne momenty. I tak – zdarzyło mi się powiedzieć coś w stylu „A nie mówiłam?”, czego bardzo żałuję. Bo największą pułapką FAFO jest właśnie ryzyko wytykania błędów. A wtedy dziecko zamyka się w sobie i przestaje eksperymentować.
Ale uczę się na własnych błędach – tak jak moje dzieci. FAFO działa, jeśli i rodzice mają w sobie gotowość na zmianę. To nie jest szybka metoda. To proces. Ale wierzę, że warto. Bo dzięki niemu wychowujemy nie tylko odpowiedzialne dzieci, ale też – mądrzejszych dorosłych.
Zobacz też: Dzieci spędziły wakacje u teściów. Opowieści syna o zwyczajach dziadka mnie zmroziły