Reklama

Kiedy słyszymy, że ktoś oddał rodzica do domu opieki, często od razu oceniamy. „Nie miał serca”, „nie chciał się zajmować” – takie komentarze padają najczęściej. Tymczasem za taką decyzją kryją się dramaty i zmęczenie, o których wcale się nie mówi. A one duszą członków rodziny i powoli odbierają chęci do życia.

Reklama

Mój sąsiad długo nie chciał poruszać tego tematu. Dopiero gdy zaczęliśmy razem wychodzić z psami, powoli opowiedział mi swoją historię.

„Najpierw było tylko trochę pomocy”

„Mama potrzebowała wsparcia po operacji biodra. Na początku to była tylko pomoc w zakupach i sprzątaniu. Później doszło ubieranie, podawanie leków, pilnowanie, żeby nie wychodziła sama. A my oboje z żoną pracujemy” – wspominał Mariusz.

Potem usłyszeli najgorsze: Alzheimer. Razem z Kasią, swoją żoną, ułożyli plan. Przez pierwsze miesiące wszystko wydawało się do pogodzenia. Po pracy biegli do matki, by zdążyć przed wieczorem. Kasia, choć sama była wyczerpana, przejęła większość obowiązków.

„Najgorzej, że mama zaczęła być wobec niej coraz bardziej roszczeniowa. Potrafiła zadzwonić w nocy, że czegoś potrzebuje. Widziałem, jak moja żona gaśnie, jak każdy dzień staje się dla niej ciężarem. Nie mieliśmy już czasu na przyjemności. Nie mieliśmy czasu na nas” – dodał cicho.

„Żona mówiła, że już nie daje rady”

Mariusz przyznał, że przez długi czas nie chciał nawet słuchać o domu opieki. „Miałem poczucie winy. Przecież to moja mama. Ale pewnego dnia Kasia rozpłakała się i powiedziała, że już nie daje rady i ma dosyć takiego życia”.

Ta krótka rozmowa była dla nich przełomem. Zrozumiał, że opieka nad matką zbyt mocno ich obciąża. „Musiałem wybrać między zdrowiem psychicznym żony a ciągłym poczuciem, że jestem złym synem”.

Dziś jego mama mieszka w niewielkim ośrodku pod Warszawą. „Ma tam opiekę medyczną, rehabilitację, towarzystwo innych osób. I co najważniejsze – nie jest już zła ani sfrustrowana. Musiała czuć się ciężarem”.

Najtrudniejsza decyzja dla dziecka

Na końcu powiedział coś, co mocno zapadło mi w pamięć:

„Oddanie mamy do domu opieki było ciężkie. Jak podjąć taką decyzję jako czyjeś dziecko? Ale wiedziałam, że to jedyny sposób. Do dziś boli, ale wiem, że tak było najlepiej dla wszystkich. I mogę tylko dziękować losowi, że nas jeszcze na to stać”.

Mariusz zgodził się podzielić swoją historią, bo – jak mówi – zbyt wiele razy spotykał się z krzywdzącymi opiniami. A prawda jest taka, że kiedy pojawia się choroba, nie choruje tylko jedna osoba. Cierpi cała rodzina i nie każdy ma zasoby, żeby to wytrzymać.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama