Reklama

Do naszej redakcji napisała mama, która – jak sama twierdzi – „prawie spaliła się ze wstydu”. Choć historia brzmi zabawnie, wiele mam z pewnością zobaczy w niej siebie.

Reklama

Czułam się jak Matka Roku. Do czasu

„Odwoziłam córkę na pierwszą w życiu nocowankę w lesie – taką z ogniskiem, namiotami, szumem drzew. Wszystko zorganizowane przez szkołę – wychowawczyni, opiekunowie, pełna kontrola. Miała być przygoda życia, więc przygotowałam ją najlepiej, jak umiałam. Plecak był tak wypchany, że prawie pękał w szwach – szczoteczka do zębów, piżama, kurtka przeciwdeszczowa, latarka, repelent na komary, nawet termos z ciepłą herbatą... Czułam się jak Matka Roku” – pisze pani Joanna.

Sielanka trwała… dokładnie godzinę

„Ledwo zdążyłam dojechać do domu, telefon. Na ekranie – numer wychowawczyni. Serce stanęło. Myślę: no nie, coś się stało. Odbieram z przerażeniem, a tam głos opanowany, choć z lekkim rozbawieniem: ‘Pani córka nie ma śpiwora. Pyta, jak ma spać’” – opowiada czytelniczka.

„W pierwszym momencie zrobiło mi się gorąco. Jak to nie ma śpiwora? Przecież... O nie. Nie. NIE. Zostawiłam go przy drzwiach! Stał obok mojej torebki i miałam go włożyć w ostatniej chwili, żeby się nie zgniotło ciasto, które też jej dałam”.

Efekt? Mama znów wsiadła w samochód i wróciła z tajną dostawą – tym razem samego już tylko śpiwora.

„Gdy podjeżdżałam drugi raz na miejsce, wychowawczyni tylko uśmiechnęła się szeroko. A ja obiecałam sobie jedno: od dziś robię checklistę. I jeszcze checklistę do checklisty”.

Reklama

Rodzicielskie wpadki na wakacjach: redakcja komentuje

Znamy to. Niezależnie od liczby walizek to właśnie ta jedna, najważniejsza rzecz potrafi zostać w domu. Dziękujemy pani Joannie za szczerość i dystans. A innych rodziców – zachęcamy do dzielenia się własnymi „wakacyjnymi wpadkami”. Bo śmiech to najlepszy towarzysz rodzicielstwa. Piszcie do nas na adres: redakcja@mamotoja.pl.

Reklama
Reklama
Reklama