Panna młoda o żądaniu rodziców: „Bezczelni. Myślałam, że coś mnie trafi”
Śluby coraz częściej stają się okazją do konfliktów między młodymi a gośćmi. Ta panna młoda była w szoku, gdy usłyszała żądanie kuzynki, mamy małej Oli. Jej prośba wprawiła ją w osłupienie.

Nigdy nie sądziłam, że będę tą panną młodą, która będzie pisać do mediów o absurdach weselnych. Myślałam, że największym stresem będą dla mnie dekoracje, suknia i pogodzenie grafiku z orkiestrą. Myliłam się. Największy stres wywołali rodzice dzieci, które zaprosiliśmy na wesele.
Postanowiliśmy z narzeczonym, że zapraszamy tylko najbliższe dzieci z rodziny. Nie było tego dużo – dwoje maluchów z mojej strony i troje dzieci ze strony narzeczonego. No, już męża. Wszystko zaplanowaliśmy tak, żeby było im wygodnie. Wynajęliśmy animatora, przygotowaliśmy kącik zabaw, zamówiliśmy osobne menu dziecięce. Zależało mi, żeby każdy czuł się dobrze.
„A czy zapewnicie dzieciom nocleg i opiekę do rana?”
Na dwa tygodnie przed ślubem zadzwoniła do mnie kuzynka.
– Hej, słuchaj, czy moja Ola może u was zostać do rana? – zapytała, jakby to było najnormalniejsze na świecie.
– W sensie… jak to „zostać”? – nie zrozumiałam.
– No, bo chcielibyśmy z mężem poszaleć, w końcu wesele jest do rana, a Ola zawsze zasypia po dziewiątej. To mogłaby zostać w waszym apartamencie, wy tam macie duże łóżko, nie?
Myślałam, że coś mnie trafi.
„To wasze wesele, powinniście zadbać o wszystko”
Kiedy powiedziałam jej, że to niemożliwe, bo apartament jest dla mnie i męża, oburzyła się.
– Ale to wasze wesele, powinniście zadbać o wszystko. Zawsze tak było, że dzieci spały w pokojach młodych albo rodziny. To co my mamy zrobić? Wracać wcześniej przez was?
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Już nawet nie chodzi o ten pokój, ale o podejście. To był mój ślub, mój jeden dzień w życiu, a oni traktowali go jak darmowy hotel z opiekunką w pakiecie.
Zobacz także: Zabrałam synka na wesele siostry. Nawet nuggetsów nie było, a przecież prosiłam
„Nie jestem hotelową recepcjonistką”
Wesele odbyło się bez jej obecności. Zadzwoniła dwa dni przed i powiedziała, że nie przyjdą, bo nie mają co zrobić z dzieckiem. Było mi przykro, ale z drugiej strony – odetchnęłam. Nie chciałam tego dnia przejmować się czyimś snem, płaczem i problemami. Miałam wystarczająco dużo swoich.
Piszę ten list, żeby powiedzieć wszystkim rodzicom: rozumiem, że wychodząc z dziećmi na wesele, macie swoje potrzeby. Ale panna młoda nie jest hotelową recepcjonistką. Nie musi organizować wam noclegów, pokoików i niań na cały wieczór. Ona i pan młody mają prawo cieszyć się tym dniem, nie martwiąc się, gdzie położycie spać swoje dzieci.
Myślę, że wiele osób zapomina, że wesele nie jest obowiązkiem – ani dla rodziców, ani dla dzieci. Jeśli ktoś nie czuje się komfortowo, może po prostu odmówić i życzyć szczęścia młodej parze w inny sposób. To naprawdę nie jest koniec świata.
Życzę wszystkim pannom młodym cierpliwości i asertywności. Przyda się – nie tylko w dniu ślubu.
Agnieszka